
Masz w życiu wszystko ? Nie pragniesz więcej? Można tak?
Czy da się tak żyć, żeby nie pragnąć już niczego? Mieć pewność że ma
się wszystko czego się chce i nie chcieć więcej? Być może. Jednak bardzo
często jest tak, że wiedziemy dobre życie. Mamy wspaniałą rodzinę,
jesteśmy zdrowi, praca też niczego sobie, cudowni przyjaciele wokół, a
mimo to czegoś nam brak, wciąż chciało by się czegoś jeszcze, czegoś
więcej..
Ostatnio znajoma dostała dobrą, fajną pracę. Mówię do męża
„Ale jej zazdroszczę, fajnie ma. Też bym chciała taką robotę”. Na co on
odpowiada : „A ona ci zazdrości, że masz dzieci „..
Czyż to nie jest tak, że zawsze chcemy tego, czego nam brak? Tego wszystkiego co mają inni?
Przykład : Ja. Mam najlepszą rodzinę na świecie. Najwspanialszych
synów, cudownego męża. Jestem zdrowa. Jestem szczęśliwa. Nie potrzeba mi
nic więcej, wiem to, ale często czegoś poszukuje, czegoś więcej.. a
czego? Sama nie wiem…
Mieszkałam w małym mieście, chciałam zmiany,
wyrwać się. Zacząć coś nowego. Nasze małżeństwo dopadła jakaś
monotonia, marazm, mimo, że byliśmy po ślubie niespełna dwa lata! Trochę
się działo w naszym życiu i potrzebowaliśmy czegoś nowego. Czuliśmy, że
można i chcemy inaczej. Oboje znaleźliśmy pracę w Trójmieście,
wynajęliśmy mieszkanie – postanowione, przeprowadzamy się. Po czasie
(dość krótkim bo 2 miesiące) okazało się, że mieszkanie nie do końca
jest takim, jakie nam odpowiada. Nie czuliśmy się tam dobrze. Między
nami nie było najlepiej. Ok- zmieniamy. Znaleźliśmy nowe. Trochę
odżyliśmy. Było o niebo lepsze! Następnie w pracy zaczęło dziać się
nieciekawie, strasznie mnie frustrowała – szukałam nowej. Mam nową,
lepszą. Nowi ludzie, przyjemna praca. Odetchnęłam. Pamiętam, było nam
wtedy dobrze. To był dobry czas, pod każdym względem. Nocne posiadówy
(bo mieszkanie nad morzem) wyjścia ze znajomymi, beztroska, ale i
ciekawe studia, wspaniali ludzie. Byłam szczęśliwa, ale.. do czasu.
później czegoś zaczęło brakować..Pomyśleliśmy o dziecku. Jest dziecko,
zmiana przeogromna, tyle się dzieje.. Z czasem nasze mieszkanie, które
tak lubiliśmy okazało się za małe. A wiec zmiana, szukamy nowego. Jest
nowe. Mieszkamy w większym mieszkaniu, jest nam dobrze. Jesteśmy
szczęśliwi. Dziecko to wielka radość i…pojawia się drugie. Świadome
rezygnuje z pracy na dłużej, poświęcam się rodzinie. Żyjemy sobie
szczęśliwie, spokojnie i nagle…znowu coś jest nie tak. Zazdroszczę
komuś pracy. Chciałabym to, co postanowiłam na chwilę odsunąć. Tęsknie
za tym, z czego zrezygnowałam. Mimo bycia szczęśliwą poszukuje znowu…
Zwierzała mi się kiedyś koleżanka. Patrząc z boku ma fajne życie, takie których to inni zazdroszczą. Pięknie mieszkanie, dobra prace, stałego partnera. Można rzec : tak ma wszystko, a do tego jest piękną i inteligentną kobietą. I mówi : „Magda, ciągle czegoś szukam, sama nie wiem czego. Nie wiem o co mi chodzi..”
I wtedy do mnie dotarło… Doskonale ją rozumiałam. Bo tu nie chodzi o posiadanie materialne. Że chciałoby się mieć to czy tamto. Być tu czy tam. Tylko o życiowy balans. O poczucie równowagi. Bycie w połowie pomiędzy tym co się ma a tym co chciałoby się mieć .O świadomość że jest się szczęśliwym w swoim życiu mimo tęsknoty za tym czego się nie ma. Akceptacji życia i cieszenia się nim mimo frustracji i ciągłych pragnień. Świadomości, że nie wszystko jest możliwe w danym miejscu i czasie.
Zawsze się nam wydaje, że lepiej jest tam gdzie nas nie ma, a trawa u sąsiada zawsze ma piękniejszy odcień zieleni…
We współczesnym świecie kiedy liczy się mieć, kiedy portale społecznościowe pękają w szwach od zdjęć typu ” ja to mam najcudowniejsze życie ever”, kiedy mamy życiowy dołek a inni pokazują światu jacy to nie są szczęśliwi, bardzo trudno ten balans zachować.
Raczej ludziom nie zazdroszczę, choć niestety niekiedy mi się zdarza..
Rzadko też porównuje się z innymi, gdyż mam świadomość tego, że internet
jest przekłamany, zdjęcia oszukane, a ludzie nieprawdziwi.. Bo to co
widzimy to tylko skrawek czyjegoś życia, widzimy to co inni chcą nam
pokazać.. Bo kto będzie się chwalił tym, że jest nieszczęśliwy, że
poszukuje, że jest niespełniony?
Tak nakręca się błędne koło.
Patrzymy na innych i chcemy więcej, mocniej lepiej mimo, że przecież
jest całkiem dobrze, a jest ktoś taki kto patrzy właśnie na nas i
chciałby się zamienić.
Mój życiowy balans, którego tyle poszukiwałam i wciąż nad nim pracuje to życie tu i teraz, akceptacja siebie taką jaką jestem. Branie życia jakim jest, po prostu. Świadomość, że nic nigdy nie jest takim jakim się wydaje. No i przede wszystkim, akceptacja swoich tęsknot i pragnień. Pogodzenia się, że nie można mieć wszystkiego. Bo zawsze się chce tego czego się na ma…
Owszem, zawsze warto coś zmieniać, ulepszać, iść do przodu ale nigdy na siłę, nigdy za wszelką cenę…
Równowaga musi być zachowana.
Enjoy!
M.