Książki - recenzje

Piękna Młoda żona. Tommy Wieringa

Ta mała książeczka a w zasadzie książeczunia ma w sobie coś naprawdę WIELKIEGO. I nie chodzi mi tu o styl pisarza i sposób przekazu które są niewątpliwie na wysokim poziomie, ale o głębie jaką w sobie zawierają te 128 strony…

O czym? Edward, dojrzały mężczyzna po 40tce pewnego dnia poznaje Ruth, kobietę niezwykle piękną ale i dużo młodszą (dwudziestoparolatkę) „dziewczynę dla której policjanci ten jeden raz przymykają oko a wszyscy kierowcy się zatrzymują” Gdy ją zobaczył przepadł na zawsze i to dosłownie..

Edward i Ruth tworzą związek na pozór idealny bo jak wiadomo nic nigdy nie jest takim jak się wydaje.. Gdy w ich związku pojawia się dziecko, wszystko to co było głęboko skrywane i ukrawane wypływa na powierzchnię z podwójną siłą… Sielanka zamienia się w trudną codzienność, słodycz uroczej Ruth przysłania gorycz monotonii, a Edward przekonuje się że samotność dopada silnej gdy jest się w relacji…

„Piękna młoda żona” to historia ukazująca stopniowy rozkład relacji, relacji która początkowo dawała poczcie spełnienia i satysfakcji a z upływającym czasem dostarczała tyko frustracji i głębokiego rozczarowania…a może tej relacji w ogóle nie było? …
To opowieść o samotności, przemijaniu i o tym, że nasze wyobrażania (o życiu, związkach a nawet drugiej sobie) w zderzeniu z codziennością, trudną rzeczywistością nie mają szans, rozmywają się w mgnieniu oka pozostawiając smak żalu i rezygnacji… O idealizowaniu drugiej osoby i ślepym zapatrzeniu w drugą osobę…

W tych 123 stronach spodziewałam się samej esencji, no bo skoro taka mała „książeczka” to na pewno będzie samo sedno ale autor pozwolił sobie jeszcze na ukrywanie znaczeń i na niemówienie wszystkiego wprost . Głębi i wydźwięków trzeba się doszukiwać, historia też nabiera innego, nowego znaczenia po jej ponownym przeczytaniu… To świadczy o jej wyjątkowości, że w tak cienkiej oprawie kryje się tyle znaczeń
Np za pierwszym razem zakończenie wydawało mi się głupie,trochę bez sensu, ale gdy drugi raz je przeczytałam, odkryłam jak wiele w historii o biednej kurze, było odniesień do relacji głównych bohaterów!

Książka wymaga takiego większego przeanalizowania, rozmyślenia i troszkę rozłożenia na czynniki dlatego nie jest lekturą dla wszystkich, trzeba lubić tego typu książki. Książki z pozoru o niczym, ot błaha historia, jednak tak sensowne w środku. Trzeba samemu wycisnąć tą esencję z poszczególnych słów, dialogów, zdań…

I to wszystko sprawia że, po przeczytaniu, Piękna Młoda żona nie pozwala o sobie zapomnieć…
M.

ps. Z takich technicznych rzeczy mimo nieprzeciętnego stylu nie czyta się łatwo, książka ma w sobie jakiś ciężar. O samej żonie tutaj niewiele, brak mi trochę jej perspektywy i punktu widzenia… Opisy z tyłu książki (wypowiedzi czytelników) jakby trochę nad wyrost, mnie nakierowały na coś innego, tym samym pozostał jakiś niewielki niesmak że nie tego sie spodziewałam…

Książki - recenzje

„Włoski nauczyciel” Tom Rachman

Wielka sztuka, artyzm, Rzym, lata 60-te, Picasso i w tym wszystkim ojciec i syn. Bear i Pinch..
Bear Bavinksy jest cenionym malarzem wśród elity ale przede wszystkim wielkim geniuszem i autorytetem dla syna -Pincha. Bear nie dostrzega jednak uwielbienia ze strony syna gdyż skupia się tylko na sobie, swoich aspiracjach i marzeniach..
Jak wychowanie z takim artystą wpłynie na Pincha i jak ukształtuje go jako mężczyznę? „Co dostajemy w spadku po swoich rodzicach”?

Nie brzmi zachęcająco? Bo tu nie o wartką akcję chodzi… Ta książka to mięsisty kawał psychologicznej opowieści o narcystycznej i autodestrukcyjnej naturze

„Włoski nauczyciel” to portret ludzi uwikłanych w trudną relację, To ukazanie nieustannej pogoni za uznaniem, uwagą, docenieniem i marzeniami. To książka o relacji ojciec-syn, relacji pogmatwanej i smutnej. O relacji matki- dziecko która może być toksyczna, uzależniająca i w pewien sposób może zabijać, wyniszczać…Autor niezwykle umiejętnie pokazuje jak dzieciństwo i dom rodzinny kształtują naszą osobowość i jak wyposażają nas w cechy, sposób myślenia z którymi musimy iść dalej przez życie. To opowieść o tym jak ważna jest miłość i uwaga rodzica względem dziecka, gdyż braków z dzieciństwa nie da się już niczym wypełnić. To historia bohaterów destrukcyjnych, okrutnie nieszczęśliwych i poszukujących własnego spełnienia i miłości oczywiście… A to wszystko na tle pięknej sztuki malarskiej, ważnych postaci i wielkich nazwisk artystów…

Opowieść jest niezwykle złożona i ciężko napisać o czym jest dokładnie bo jest w niej tak wiele znaczeń, tak wiele obrazów ludzkiej natury, zgubności, zaślepienia że nie sposób o wszystkim wspomnieć…
Książka dla tych którzy ponad akcję stawiają bohatera, bo tu on (a w zasadzie oni) jest najważniejszy… ! Dla mnie kreacja Pincha – majstersztyk, genialna!

Nie jestem znawcą literatury ale niewątpliwie mogę napisać że jest to lektura z wyższej półki, napisana osobliwie w wyjątkowym klimacie, z pomysłem.. Język nieprzeciętny, kreacja bohaterów fenomenalna, z sporą dawką psychologii. Coś niesamowitego!
Sztuka i odwołania do Picassa, dodatkowo podkreślają tego osobliwego ducha książki ..

Koniec znakomity, daje wiele do myślenia i jest przysłowiową wisienką ! Jedno zdanie a wywołuje efekt WOW i skłania do głębokiej refleksji

Na pewno nie jest to lektura dla wszystkich, raczej dla czytelnika wymagającego, który lubi coś ambitniejszego, może ciut trudniejszego…

Czy coś mi nie odpowiadało? Na pewno się męczyłam, bo choć napisana nieprzeciętnie, to czyta się opornie i mi było trudno wejść w tę opowieść. Pierwsze 200 stron to była walka i też nie do końca wszystko rozumiałam. Zbyt późno wszystko zaczęło się klarować i układać w taką zrozumiałą całość. I samo malarstwo choć idealnie się tu komponuje to nie jest t moja dziedzina…

Myślę też że książkę doceni się jeszcze bardziej czytając po raz drugi i to mam zamiar za jakiś czas zrobić.
To był dla mnie trudny czas z książką ale niewątpliwie wyjątkowy.
M.

Książki - recenzje

„Idealne małżeństwo” Kimberly Belle

Iris i Will małżeństwo idealne? Tak wygląda, ale jak powszechnie wiadomo nigdy nic nie jest takim jakim się wydaje.. Sielankowy poranek nie zwiastuje tego co ma później nastąpić.. Iris czule żegna się z Willem który wylatuje do Orlando na konferencję, tylko dlaczego Will jest na liście pasażerów samolotu który rozbił się lecąc co Seattle, czyli w totalnie przeciwnym kierunku?

Wraz z informacją o tym, że Will znajdował się na liście pasażerów rozbitego samolotu, Iris zrozumie, że nie znała swojego męża.


„Idealne małżeństwo” to książka o relacji i byciu w związku z drugą osobą, (tutaj o byciu w małżeństwie); o tym że można żyć z człowiekiem, którego się nie zna. O stracie bliskiej osoby, o miłości która potrafi zaburzać racjonalne myślenie i która oślepia. O sile kłamstwa i jego konsekwencjach…


Mam problem z tą książką bo zaczęła się naprawdę dobrze i czytając pierwsze strony myślałam”czemu ma taką niska ocenę” ale później, mniej więcej w połowie, coś się ewidentnie z nią stało. Zaczęła nudzić, napięcie zniknęło, a pojawiła się irytacja i liczenie stron by dobrnąć do końca. Istotną przyczyną tej zmiany była moim zdaniem główna bohaterka która zatrzymała całą akcję. Była bardzo denerwująca, dziwna i pogubiona w myślach okej – była w żałobie ale jakby nie było żadnego progresu i procesu tej żałoby. Jej stan był ciągle taki sam. Uczucia nią miotały, różnie reagowała ale ogólnie nie rozwijała się ani ona ani sama żałoba. Nie odczułam poszczególnych etapów żałoby, i tym samym akcja w żaden sposób nie szla do przodu. Nie wiem w ogóle jak autorka mogla „uczynić” ją psychologiem .. Totalnie jej zachowanie przeczyło aby miała jakiekolwiek pojęcia o emocjach człowieka… Nie znała własnego męża? Nie wiedziała gdzie dorastał, jak się wychował? Nie zauważyła innego, nowego jego zachowania? Dziwne…Jeśli chodzi o Willa ciężko coś o nim napisać, bo Iris całkowicie zdominowała sobą tę historie. Dla mnie on był mało wyrazisty, miałki, taki niemęski.. Jego postawy i zachowania nie jestem w stanie zrozumieć.

Sam pomysł na książkę – genialny. Może powszechny ale „małżeńskie” tematy to ewidentnie moje klimaty i niestety autorka nie wykorzystała tego naprawdę dobrego pomysłu. Początkowy potencjał szybko się ulotnił. Dla mnie małżonkowie byli bardzo niedojrzali i ich kreacja nie odzwierciedliła akcji, historii a tym bardziej istoty ich małżeńskich problemów. Zarówno on jak i ona nie byli dojrzali i nie potrafili oddać charakteru tej sytuacji i tego co się między nimi wydarzyło. Jeśli czytam o małżeństwie,  to oczekuje dojrzałego ukazania  tej relacji i dojrzałych bohaterów. Tutaj ani jednego ani drugiego nie znalazłam .

Przy tego typu książkach z reguły nie ważne jak się zaczyna a istotniejsze jak się kończy.. W „idealnym małżeństwie” początek był o wiele bardziej emocjonujący niż zakończenie. Ten wielki THE END nie udał się. Dziwny i utwierdzający mnie w przekonaniu że główna bohaterka zepsuła tę książkę. Jej zachowanie i stany emocjonalne były bardzo niezrozumiałe…Szkoda, bo myślę że końcówką można było uratować ten słaby środek ale niestety…
 Poza tym narracja w porządku. Dobre pióro i odbiór taki „techniczny”na pewno na plus. Dobra okładka. Prosta, minimalistyczna a ma duży przekaz!

Czy bym poleciła? Nie wiem, bo sama nie do końca wiem co o tej książce myśleć.

M.

Książki - recenzje

PS Kocham Cię na zawsze. Cecelia Ahern

Czy ta kontynuacja była potrzebna? … Chyba nie
Naprawdę nie wiem dlaczego autorka po tylu latach postanowiła powrócić do historii Holly i Gerry’ego.. Są klasyki których się nie poprawia, nie dotyka i nie ulepsza na siłę. Niedopowiedziane, zostawione trochę same sobie, z taką swobodą interpretacji, niedokończone bywają najlepsze…

Ps. Kocham Cię na zawsze opowiada o życiu Holly po 7 latach od śmierci Gerr’ego. Holly teoretycznie ma poukładane życie,  względną stabilizację i nawet nowego partnera. Jednak duch Gerry’ego wciąż zaprząta jej głowę a  w wyniku pewnych okoliczności,  ponownie namiesza jej w życiu.. Tym samym czytelnik wraz z Holly raz jeszcze odtworzy sobie listy pisane przez Gerryego, pozna historię poznania się małżonków i pozna „genezę” niektórych listów..
Dowiemy się też co słychać u przyjaciółek Holly,  ale także poznamy nowych bohaterów. Ważnych ludzi w życiu głównej bohaterki, których trochę łączy z byłym, zmarłym mężem…

Żeby nie było, książka jest niezwykle mądra i „ładna”. Naprawdę można się wzruszyć i bardzo zastanowić nad życiem. Dużo refleksji (w trakcie czytanie po samej lekturze) o śmierci, o kondycji człowieka, o żałobie o tym co w życiu ważne. Naprawdę autorka o trudnych rzeczach pisze mądrze, pięknie i chwyta za serce. „Ps. Kocham Cię na zawsze” daje do myślenia, ma przesłanie i wielką głębię.

TYLKO DLACZEGO tych wszystkich życiowych przemyśleń, mądrych sentencji, ważnych spostrzeżeń autorka nie umieściła w innej historii? Czemu znowu musimy czytać to samo? Znowu listy, znowu duch Gerryego, znowu niezdecydowana Holly która niby już wyszła z żałoby ale jednak nie… Holly jest dziwnie zagubiona, jakaś taka niezdecydowana, znowu nie wie czego chce. Robi się trochę taka telenowela z jej uczuć, niepewności, miliona myśli …
 Przysłowiowy, odgrzewany kotlet. Szkoda bo przez to druga część wydaje się niepotrzebna i naciągana, napisana na siłę i czytelnik ma takie poczucie „yy ale po co to” a pierwsza część z kolei trochę traci przez to na jakości, bo traci swoją tajemnicę, niezwykłość, ten zagadkowy niedopowiedziany element…
Listy, które czarowały, wzruszały czytelnika, były tym elementem WOW, teraz trochę irytują bo jest ich przesyt, jest ich za dużo.  Klasyczne „Ps. Kocham cię” też straciło na sile, na wyjątkowości i romantyczności…. 😦

Książka jest dobra, ale byłaby jeszcze lepsza, piękniejsza gdyby ta głębia i przesłanie z niej płynące (to co autorka chciała przekazać) ubrane były w inną, nową, świeżą opowieść z innymi bohaterami…Z technicznych rzeczy …..czyta się jednym tchem, napisana pięknie. Autorka ma wielką  umiejętność chwytania czytelnika za serce ale i skupienia uwagi. Czytając można się zatracić (w czasie)  bo  totalnie wchodzi się w historię.

Książki - recenzje

Winny jest zawsze mąż. Michele Campbell

3 młode kobiety i jedna przyjaźń na całe życie. 3 temperamenty, 3 charaktery, 1 więź z wieloma powiązaniami. Jedna noc, jedno wydarzenie, jeden krok za daleko i zbyt wiele wypowiedzianych słów i tysiące konsekwencji….
Aubrey, Jenny i Kate…młode studentki i współlokatorki jednego mieszkania poznają się na kampusie i oprócz wielkiej przyjaźni łączy ich złożona sobie wzajemnie obietnica że odtąd nic nigdy ich nie rozdzieli… lecz pewnej nocy wydarza się coś, co tę przyjaźń wystawi na próbę…

Co wydarzyło się tamtej nocy i czy młode kobiety faktycznie łączy tak silna relacja której nic nie złamie? ….
Przy tego typu książkach o fabule nigdy za wiele się nie rozpisuje bo jedno słowo za dużo i można wyjawić coś czego się nie powinno także im mnie tym lepiej…

„Winny jest zawsze mąż” to książka przede wszystkim o kobiecej przyjaźni i jej specyficznym charakterze. Nie od dziś wiadomo że damskie relacje bywają nieproste…zawiłe, trudne, zagmatwane i niezrozumiałe, pełne niedomówień i niedopowiedzeń i autorka doskonale tą skomplikowaną relację ukazała. To książka też o potrzebie akceptacji i uwagi której my kobiety tak (świadomie lub nie) potrzebujemy…

Mnie ta historia wciągnęła od pierwszej strony, naprawdę czyta się dobrze. Napisana fajnie, lekko. Pomysł dobry, może nie jakiś wyszukany ale w 100% wykorzystany, na pewno nie nudziłam się. Kreacje bohaterek trafna. Trzy różne osobowości, każda inna. Trzy różne punkty widzenia. Co podobało mi się najbardziej? To ukazanie właśnie tej damskiej relacji, Przyjaźń jest jedna ale składa się z trzech różnych indywidualności i ciekawie ukazane jest to jak każda z bohaterek w tej relacji chciała ugrać coś dla siebie, jak ta indywidualność każdej z nich wybijała się poza tą wspólnotę którą tworzyły. Trzy różne spojrzenia na sprawę, każde inne i każde trafne z punktu widzenia i sytuacji danej kobiety…


Książka podzielona na dwie części i tak jak wiele osób to zauważyło, pierwsza część zbyt rozwleczona druga z kolei potraktowana „po łebkach” . Przez co finisz stracił na jakości bo niby najgłówniejszy wątek zaskakuje, kończy się z przytupem, tak pozostałe, wcale niemniej ważne wątki, pozostają w zasadzie niewyjaśnione, niedokończone. W pierwszej części autorka wiele czasu poświęca wszystkim bohaterom, ich relacjom, nie liczy słów i niespiesznie nam wszystko opowiada, tak w drugiej części miałam wrażenie że miała jakiś limit słów i pisała szybko bo musi się zmieścić w tych 420 stronach i dlatego nie wszystko zostało doprowadzone do końca…Wielka szkoda bo czytelnik pozostaje z takim poczuciem niedosytu i niedocenienia…
Poza niedokończonym lub jak kto woli niedopowiedzianym zakończeniem nie mam chyba zastrzeżeń. Podobała mi się książka, nawet bardzo!
Dobry kryminał z taką kobiecą nutą!
M.

Książki - recenzje

Jak będę duża, zostanę sobą. Agnieszka Łukomska

Jak to jest w wieku 40 lat dopiero zostać sobą? Przez 15 lat była „korpokicią” aż tu nagle dopadło ją.. życie po prostu, wyrzucając ze stabilnej strefy komfortu. Szpilki zmieniła na trampki, posiedzenie zarządu na posiedzenia w klockach i ciastolinie we.. własnej wymarzonej kawiarni..

To książko o byciu sobą, o sile kobiecości, walce o marzenia i pięknie jakie każda z nas (kobiet) w sobie nosi.

Ciężko mi ocenić tę książkę pod względem technicznym i takim książkowym właśnie bo dla mnie ta książka jest taka „nieksiążkowa”. Chaotyczna, w zasadzie ciężko ją zakwalifikować do czegokolwiek i powiedzieć dokładnie o czym ona jest. Bo niby poradnik ale tak nie do końca. Bardziej może pamiętnik bo zwierzeń i wylewności nie brakuje ale tych „kołczingowych” i „motywacyjnych” sloganów też więc to naprawdę taki wielki misz masz wszystkiego.

Pani Agnieszka po prostu otwiera sie przed czytelnikiem. Dzieli się swoim doświadczeniem życiowym, zawodowym i macierzyńskim. I można by pomyśleć i co w tym takiego ? Teraz każdy może napisać książkę jak to jest być mamą, jak to jest zacząć żyć po 40stce, spełniać siebie i marzenia bla bla bla.. może i tak, ale jedno trzeba oddać autorce i tej książce. Pani Agnieszka ma niesamowity dar, a nawet dwa, i tym nie każdy może się pochwalić i to czyni tę książkę wyjątkową.
Po pierwsze lekkie, wspaniałe pióro. Książka napisana jest tak, ze ja miałam wrażenie że siedziałam w kawiarni Pani Agnieszki na kawie i ona tą historię mi opowiadała. Czytając miałam niesamowite wrażenie dialogu. Tak jakby siedziała obok i mówiła „No słuchaj Magda, u mnie to było tak…” Poczucie kobieciej, przyjacielskiej rozmowy.. ŁAŁ! Mam deficyt babskich kawek, ploteczek więc ta książka dała mi namiastkę tej babskiej sfery i to jest naprawdę coś niesamowitego.To był mój, taki babski czas z książką.
Mało kto ma taki dar przekazu. Jest zabawnie, ironicznie, prawdziwie. Każda kobieta NA PEWNO mniej lub bardziej odnajdzie siebie.

Po drugie. Dużo tu zwierzeń, dzielenia się sobą, swoim życiem (forma pamiętnika) i w tym wszystkim niesamowite było przemycanie tych „kołczingowych” sloganów ale nie pustych i nie bez poparcia i przeobrażenie książki w taki właśnie poradnik motywujący. Bo nie wiem jak to się działo ale po każdym „rozdziale” coś się we mnie zmieniało. W ogóle po całej książce miałam poczucie że chce coś robić, zmienić, działać. W taki cichy, niezauważalny sposób autorka pobudza do myślenia i zastanowienia się nad sobą, swoją codziennością, nad relacjami, nad macierzyństwem…A wszystko to bez oceniania, bez narzucania, bez krytykowania. Dalej to poczucie rozmowy „Magda zrobisz jak chcesz, ale posłuchaj tak było u mnie…”
Czułam, ze Pani Agnieszka chce podzielić się cennym doświadczeniem, nabytą mądrością życiową, dać wsparcie do działania i zrozumienie, ZAINSPIROWAĆ ale bez pustego wtłaczania głupich motywujących frazesów, bez oceniania, bez krytykowania, bez spiny. Z kobiecą siłą, taką babską radą. Myślę że tylko kobieta kobiecie jest w stanie takie coś dać.

Często kobieta kobiecie suką , nie jesteśmy dla siebie dobre. Jednak tutaj Pani Agnieszka to przełamuje. Pokazuje że wiele nas- kobiet przecież łączy i powinniśmy to wykorzystywać by wzajemnie się inspirować, pomagać i działać i ona to robi w sposób zabawny, przyjemny i ciepły.
Napisała książkę z sercem dla każdej kobiety (choć Panowie też czytają) warto sięgnąć i się zainspirować…

Z tych technicznych spraw dodam jeszcze że książka ma w środku kolorowe rysunki, co dodaje jej uroku, takiego dziewczęcego akcentu, ale jednocześnie przez to bardziej rzuca się w oczy „ubogość tekstu” w sensie jego ilości.. Bo niby książka ma 174 strony ale samego tekstu może byłoby z 90, może mniej.. Dużo pustych białych pól, stron… Można łyknąć w jeden wieczorek

POLECAM!
M.

Książki - recenzje

Skradzione dziecko. Sanjida Kay

Ostatnio niezbyt dobrze dobieram sobie literaturę. To co miało wzruszać i poruszać jakoś na mnie nie działa dlatego już prawie zapomniałam jak to jest, gdy książka przenika do wszystkich twoich myśli, przyspiesza tętno i nie daje się odłożyć dopóki nie przerzucisz ostatniej kartki.
Na szczęście Pani Sanjida przypomniała mi jak to jest, gdy nie ty chłoniesz historię a ona pochłaniania ciebie..

O czym?
W thrillerach im mniej się napisze tym lepiej. Dlatego krótko
Zoe i Ollie wiodą spokojne, szczęśliwe życie. Mają dwójkę upragnionych dzieciaczków. Jednak ich dotychczasową harmonię życia zaburzają pewne wydarzenia. Zoe odkrywa, że ich adoptowana córka Evie otrzymuje tajemnicze listy i prezenty od… jej biologicznego ojca. Zoe zaczyna się niepokoić, lecz nie wie że najgorsze ma dopiero nadejść.. Evie pewnego dnia po prostu znika….

To książka o wielkiej rodzicielskiej (choć głownie matczynej) miłości, o wartości jaką jest rodzina. O ludzkiej potrzebie uznania, uwagi i akceptacji. O wyobcowaniu i odrzuceniu.

„Skradzione dziecko” to ciekawy thriller psychologiczny, na dobrym poziomie. Wciągający, dość nieprzewidywalny, bo gdy już myślisz że na pewno wiesz kto stoi za porwaniem córeczki… okazuje się, że „grubo” się mylisz. Jest to takie tropienie i zwodzenie czytelnika… Bardzo dobra narracja, niesamowicie udana kreacja głównej bohaterki. Autorka tworząc Zoe ukazała niezwykle trafnie cechy kochającej, oddanej matki; wiernej żony ale przede wszystkim kobiety która pragnie uwagi, miłości, spełniania się i realizowania samej siebie. Za kreacje Zoe dałabym 10/10 Precyzyjnie oddane emocje, myśli, uczucia przez co Zoe jest tak bardzo prawdziwa.
Pozostali boherowie też realistycznie ukazani.

Temat może nie jest zbyt wyszukany ale to jest duża umiejętność o tematach oklepanych pisać z pasją, inaczej, oryginalnie. Autorka nadając akcji tło wrzosowisk stworzyła niebywały klimat i powszedni temat uprowadzenia dziecka ubrała w wciągającą, psychologiczną i dobrą historię .
POLECAM!

Książki - recenzje

(Nie)Pięnkność. Natasza Socha

Myślę że to lektura którą powinna przeczytać każda kobieta… Bo każda z nas choćby jeden raz, ale miała zapewne to poczucie „niepiękna, nie idealności” patrząc w lustro czy na inną kobietę. Czyż nie?

Choć fabularnie (Nie)Piękność mi się podobała średnio. (dlatego nie będę się tu specjalnie rozwodzić) Pomysł na fabułę taki zwyczajny, mało wyszukany. Troszkę się nudziłam. Momenty które zapewne miały być zabawne jakoś mnie nie śmieszyły, zwyczajnie nie poczułam tej książki w sensie właśnie bohaterów, wydarzeń, akcji, to myślę że akurat w tej książce nie to jest najważniejsze, bo to wszystko (bohaterowie, fabuła) jest tłem dla ogólnego problemu, tematu piękna. Bohaterowie są narzędziem do analizy, interpretacji pojęcia PIĘKNA.

Bo o czym jest książka ? W skrócie jest o tym, że spotykają się dwie kobiety. Jedna (Paulina) jest ta ładna, śliczna, piękna a druga (Nasturcja) brzydka, zakompleksiona i zamknięta w sobie. Obie jednak są nieszczęśliwe i obie siebie bardzo potrzebują by po prostu przejrzeć na oczy..
Ich spotkanie będzie momentem przełomowym dla każdej z nich, bo odkryją siebie na nowo, spojrzą na siebie, życie i otoczenie innymi oczami..
Każda z tej znajomości będzie czerpać dla siebie ale jednocześnie będzie dawać wiele w zamian, nawet o tym nie wiedząc..
To książka o zrozumieniu czym jest bycie piękną, o akceptacji siebie, o życiu wedle własnych wartości, kanonów a nie tych które narzuca nam świat.

Autorka na przykładzie tych dwóch kobiet pokazała, że nic nigdy nie jest takim jakim się wydaje, że piękno ma oblicza przeróżne, że dla każdego oznacza coś innego. Zmierzyła się z tym współczesnym naciskiem na bycie piękną, idealną uświadamiając, że można inaczej, po swojemu, byle w zgodzie ze sobą. Moim zdaniem temat ugryzła konkretnie, rzetelnie,ukazując go z rożnych perspektyw. Książka leczy kompleksy, jakoś wpływa oczyszczająco i budująco na postrzeganie samej siebie.
Dużo, dużo daje do myślenia i gratulacje dla Pani Sochy, że potrafiła się z tym zmierzyć i pokazać FUCKA współczesnemu myśleniu które ceni opakowanie i zewnętrzny look
POLECAM
M.

Książki - recenzje

33 razy, mój kochany. Nicolas Barreau

O czym?
Ona wie że umrze i prosi go by po jej śmierci napisał do niej 33 listy. On nie rozumie jej prośby lecz kocha ją tak bardzo,że składa obietnice ich napisania.
Julien nie może pogodzić się ze starą ukochanej żony, jednak musi dotrzymać słowa . Z wielkim bólem serca zabiera się do napisania listów i tym samym otwiera sobie drogę do nowego życia…
Dotychczasową monotonię zastąpią zagadkowe sytuację, ból ukoi nadzieja a siły Julianowi dodadzą bliscy i tajemnicze kobiety…

„33 razy mój kochany” to książka o żałobie, bólu wynikającym ze straty ukochanej osoby, o sile miłości ale też życiowej prawdzie, że koniec czasami bywa nowym początkiem. O nadziei, która daje siłę.

Moja opinia
Generalnie mimo trudnej i bolesnej tematyki książka mnie jakoś specjalnie nie poruszyła. Wydała mi się nawet taka „słodka” Owszem główny bohater bardzo przekonywujący. Jego bolesne doświadczenia wpływają na czytelnika, poddają go refleksji jednak z każdą kolejną stroną książka staje się taka bajkowa, górnolotna ale i przewidywalna..Traci swój dotychczasowy realizm. Tak jak uwierzyłam początkowo w ból i sytuację Juliana tak później czytając uśmiechałam się pod nosem myśląc ” poważnie, takie coś się nie zdarza”..  Jak można przeczytać z tyłu książki „Kiedy z czegoś dramatycznego rodzi się coś pięknego, może chodzić tylko o miłość.” Po tym zdaniu już można domyślić się o co chodzi (nie zaczynając czytania) a z każdą kolejną stroną koniec staje się coraz bardziej oczywisty…
Książka ma ukoić złamane sera i dać nadzieje.. Czy daje ? Daje i jak to z nadzieją jest, uśmierza ból, ale jak pisałam wcześniej nie uwierzyłam w tę historie,  więc być może moje serce gdyby było złamane nie zostałoby uleczone i obdarzone nadzieją, bo chyba bardziej niż romantyczką jestem realistką. Niemniej jednak na pewno dla mnie, osoby będącej w stałym i szczęśliwym związku historia Juliana przypomniała  że nic nie jest dane na zawsze i warto dbać to co się ma, o ukochaną osobę i związek bo nigdy nie wiadomo jak długo dane nam będzie być razem….

Juliana polubiłam i szczerze mu kibicowałam. Pozostali bohaterowie też ciekawie skonstruowani, wszyscy w mniejszym lub większym stopniu dopełnili sobą tę książkę. Miałam takie poczucie że wszystkie postacie są taką całością w tej historii i każdy był tu potrzebny.

Książka napisana lekko, czyta się dobrze.Akcja idzie do przodu, nie ma poczucia przeciągania. Duży plus za oddanie klimatu stolicy Francji, paryskich uliczek i francuskiej kuchni. Pomysł ciekawy, ale dla mnie to wszystko takie zbyt „och” „ach”. Fani powieści romantycznych jednak na pewno będą dopieszczeni i zadowoleni.
M.

Książki - recenzje

Nigdy nie wygrasz. Karolina Wójciak

Żeby napisać dobrą i rzetelną recenzję tej książki, musiałabym napisać chyba jakiś esej by wszystko ująć i do wszystkiego się odnieść, postaram się jednak wyciągnąć to co najważniejsze,samą esencję, mam nadzieję w niewielu słowach…

O czym?
Majka to młoda, prosta dziewczyna będąca chodzącym pośmiewiskiem i obiektem żartów. Życie jej nie oszczędza, ludzie tym bardziej. Pewnego dnia los się do niej uśmiecha i dziewczyna wygrywa wielkie pieniądze. Zostaje miliarderką.. Czy wykorzysta tą nieziemską szansę by zacząć nowe, piękne życie, o którym marzą miliony ludzi?..

Darek, to przykładny mąż i ojciec, zatracony w codzienności i monotonii życia, potrzebuje zmiany bo dusi się w życiu jakie prowadzi. Chce zaryzykować i iść za marzeniami. Jako zamiłowany dziennikarz, wyrusza w podróż by zrobić dobry i rzetelny reportaż o ludziach, którzy kiedyś wygrali w „lotka”. Tym samym jego drogi splotą się z drogami Majki.. Co z tego wyniknie? No właśnie.. ! Na pewno wieeele niesamowitych emocji dla czytelnika.

Nigdy nie wygrasz to książka przede wszystkim o ludzkich słabościach, żądzach i pragnieniach. Obnaża nasze czarne strony, ukazuje wielką chęć posiadania ale jeszcze większą potrzebę akceptacji i miłości. To książka o ludzkich wyborach, które zawsze niosą jakieś konsekwencje; o marzeniach i ludzkiej głupocie…
Czy pieniądze są przepustką do beztroskiego życia? Czy może stare porzekadło wpajane od lat, że kasa szczęścia nie daje, faktycznie jest prawdziwe? Tego wszystkiego dowiecie się sięgając po te lekturę…A czy warto? Oj zdecydowanie bardzo warto!

Książka ma 474 strony, ja nie lubię takich „grubachów”, do tego mała czcionka i praktycznie brak marginesu, ale tutaj nie czuć ilości kartek. Treść jest przyjemnie długa, nie ma poczucia przeciągania, nic się nie dłuży. Na wszystko jest poświęcona odpowiednia ilość słów, przez co naprawdę wchodzi się w historię i dobrze poznaje się bohaterów. Co prawda kulminacyjnego tempa (takiej mocnej akcji) książka nabiera dopiero pod koniec, to warto dotrwać, bo zakończenie bardzo satysfakcjonuje.
Jest to kryminał i mafii, krwi, śmierci tu nie brakuje, także fani tego gatunku powinni być zadowoleni (choć dla mnie momentami zbyt hollywoodzkie, przesadzone) , jednak to co mniej najbardziej uderzyło w tej książce to ta psychologia której tak zawsze szukam w książkach. Dla mnie mistrzowskie wręcz ukazanie ludzkich emocji, uczuć i stanów. Niesamowite jak bohaterowie zmieniali się pod wpływem kolejnych zdarzeń i jak umiejętnie autorka to ukazała. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? Oj tak, jesteśmy słabi i potrafimy nieźle grać by ugrać coś dla siebie.. Autorka, moim zdaniem, obnaża naszą ludzką naturę która jest tak krucha ale silna zarazem, gdy w grę wchodzą pieniądze, wpływy i nieustanna potrzeba uznania i akceptacji.! Brawo! To część przekonała mnie by sięgnąć po inne pozycje autorki.
Na plus na pewno Darek, ukazanie jego punktu widzenia na małżeństwo i życie w ogóle. Trafnie ukazana męska natura i męskie myślenie. Polubiłam go i często rozumiałam..
Książka prowadzona jest dwutorowo ( później nawet trójtorowo) i to wpływa na to, że książka nie nuży, nie nudzi, bo jest dynamika, na przemienne ukazane światy, toki myślenia, które w końcu się złączą w jedną akcję. Dobre dialogi, napięcie budowane stopniowo, BARDZO dobre zakończenie!

Ale książka ma też mankamenty, nie może być za słodko. Największym na pewno jest kreacja głównej bohaterki. Majka drażni czytelnika i irytuje. Jest żałosna. Zapasy wyrozumiałości dla niej kończą się szybko.
Momentami przewidywalna historia. Na punkt kulminacyjny trochę trzeba poczekać..

Miało być niewiele słów, wyszło jak wyszło, ale tu naprawdę się nie da inaczej. Kończąc zatem napiszę tyko, że warto sięgnąć po tę książkę, bo to nie będzie stracony czas. Autorka dawkuje emocje, daje do myślenia, trochę obnaża nasze ciemne strony, ukazuje jacy jesteśmy i jacy potrafimy być. POLECAM!
M.