Książki - recenzje

„Kobieta która wiedziała za mało” Daniel Koziarski

Największym atutem książki jest to, że czyta się ją szybko i  dzięki temu można szybko zacząć coś lepszego..


Banalna, mało ambitna, zwyczajnie słaba

Oklepany temat..Kobietę po 20 latach małżeństwa zostawia mąż dla młodej siksy. Marzena niby się załamuje ale jednocześnie pokazuje „fucka” swojemu „staremu” i postanawia rozpocząć życie od nowa i rozbudzić swoją uśpioną seksualność…
Można odgrzać starego kotleta aby jakoś smakował,tutaj jednak autorowi nie udało się z tych powszechnych składników wyczarować dobrego dania

Jest totalny misz masz, jakieś śmieszne i nieudane elementy thrillera, płytkiego romansu, nudnej i przewidywalnej obyczajówki i taniej, żałosnej erotyki. I tutaj na tą erotykę bym chciała zwrócić uwagę, gdyż jest dość niewyważona. Opisy bywają niekiedy wulgarne a niekiedy godne politowanie wręcz śmieszne.. cyt „Wszedł w nią jak nóż wchodzi w świeżo upieczone ciasto. Ale czymże byłoby ciasto bez polania go lukrem” … hmm poważnie?

Nie chciałabym nikogo urazić swoją opinią ale ta książka napisana jest tak jakby była adresowana jest do jakiś niewyżytych desperatek po 40stce które lubią błahe, słabe książeczunie z nutą erotyki, ale nie tej metafizycznej sensualnej, ale prostackiej, taniej, marnej.. Do osób o bardzo niskiej wrażliwości i braku poczucia smaku. Wiadomo, nie oceniam nikogo, każdy lubi co innego, o gustach się nie dyskutuje al ta książka trochę jest jak Marzena – główna bohaterka czyli mało dojrzała, infantylna, płytka.  

Autor kreując główną bohaterkę stworzył jakiś portret kobiety pustej, wręcz głupiej, bardzo powierzchownej..  Od kobiety po przejściach oczekuje się innych zachowań, jakiejś mądrości życiowej zbudowanej na podstawie doświadczeń i tego co przeszła… Niestety, autor „nie wyposażył” Marzeny w takie cechy…  (W ogóle mam wrażenie że kobiety tu ukazane zostały jak jakieś niewyżyte i niedojrzale desperatki. Przedstawione w taki prześmiewczy sposób)
Zresztą nie tylko główna bohaterka ma problem ze sobą, ale praktycznie każdy bohater książki jest przekoloryzowany i wykreowany tak, że nie wzbudza współczucia, czy sympatii a irytacje i politowanie ( np Michał, Karol)
Swoją drogą płci męskiej autor też nie oszczędzał. Odebrał naszym męskim bohaterom inteligencję, dojrzałość i jakiekolwiek pozytywne cechy a ukazał faceta jedynie jako egoistycznego samca, który żyje po to by „ejakulować”

Sytuacje jakie dotykają naszych bohaterów sięgają niekiedy najwyższego poziomu absurdu i do realizmu im baaaardzo daleko.
Np wątek głównej bohaterki i jej psychofanki miał być zapewne jakimś walorem dodatnim z gatunku dreszczowca, ale z racji nienaturalnych dialogów, odrealnionych zachowań policjantów,samej ofiary i karykaturalnej bohaterki-fanki, wyszła z tego niezła komedia a właściwie.. dramat.

Książka zapewne miała dać nadzieję że nieważne na jakim etapie życia jesteś, zawsze można wyjść na prostą i zacząć od nowa, jednak Marzena zdecydowanie nie jest tu dobrym przykładem, bo do nowego życia dążyła bez skrupułów, z wielką ignorancją, bez patrzenia na innych, w myśl po trupach do celu.. czy to jest dobry przykład jak żyć? Autor chyba nie docenił czytelnika i tego że sam potrafi myśleć i wyciągać wnioski

Ja z autorem do czynienia miałam przy okazji antologii „Zakochane Trójmiasto”. Książka okropnie słaba ale tyko opowiadanie Pana Koziarskiego było ciekawe i warte uwagi i dzięki temu go właśnie zapamiętałam. I nie wiem teraz czy tamto opowiadanie mu się zwyczajnie udało, czy „Kobieta która która wiedziała za mało” jest wypadkiem przy pracy..  Raczej sie nie przekonam bo nie chciałabym już sięgać po kolejne dzieła autora…

Baaardzo się rozczarowałam, bo po spotkaniu z tym pojedynczym opowiadaniem, spodziewałam się po autorze więcej, a po „Kobiecie która…” ambitnej obyczajówki, na dobrym poziomie…. ale niestety..

Czy coś na plus?
Na pewno trzeba przyznać, że książka nie jest nużąca, w senie czyta się dobrze. Trochę się w niej dzieje,jest dużo wątków, przez co akcja idzie do przodu i tylko tak naprawdę dzięki temu dobrnęłam do końca, bo po prostu jakoś to szło (choć sama siebie podziwiam że przeczytałam tę książkę w całości).. i to tyle.
Nie polecam. Poczucie straty czasu..

#kobietaktórawiedziałazamało #danielkoziarski #wydawnictwonovaeres #recenzjeksiążek

Książki - recenzje

No właśnie, miłość. Laura Mucha

Och ależ to jest dobre i ciekawe!
To jedna z lepszych (jeśli nie najlepszych) książek o związkach, relacjach, jakie do tej pory czytałam
Jest w niej wszystko czego potrzebujemy by zagłębić się w temat miłości i relacji. Poruszanych kwestii jest mnóstwo, a stawianych pytań jeszcze więcej.. W książce znajdziecie m.in takie wątki : dlaczego się zakochujemy w takich a nie innych osobach;czego szukamy i potrzebujemy w relacji; czym jest pożądanie; wychowanie a wpływ na relacje; style przywiązania; typy związków na świecie; jak się kłócić i rozmawiać; jak się rozstawać i kiedy; rozwód i wszelkie jego konsekwencje; śmierć i żałoba w związku i wiele wiele innych!

Książka jest kompletna napisana rzetelnie, bardzo wnikliwie z dbałością o najdrobniejsze niuanse.

Największym atutem książki jest to że jest obiektywna. Temat miłości ukazany jest z przeróżnych stron, środowisk i perspektyw, bez jednego narzucającego punktu widzenia.

Wiedza, przeróżne badania naukowe, opinie ekspertów, myśli filozofów przeplatają się z wielkim doświadczeniem i szczerymi wypowiedziami „zwykłych” ludzi (takich jak my) co daje kompletny obraz poruszanego wątku.
Jest to zetknięcie się rozumu z sercem które przecież nierzadko stoją,ze sobą w sprzeczności jeśli chodzi o miłość. To połączenie też jest wielkim atutem książki bo rozwija, dawkuje widzę a jednocześni skłania do refleksji, uwrażliwia i inspiruje.

Autorka temat naprawdę wyczerpuje, i choć o miłości nie da się napisać wszystkiego, to tutaj niczego nie brakuje. Jest wystarczająco.

Język przystępny, łatwy w odbiorze. Czuć wiarygodność, naturalność i takie całkowite oddanie się temu projektowi. Napisana od serca, z ludzką wrażliwością ale i profesjonalizmem i „trzeźwością” umysłu.
Bardzo polecam!

*Jednym mankamentem mogą być niektóre przytaczane badania, które są dość stare a jak wiadomo z biegiem lat system wartości się zmienia, przeobraża.
Następują zmiany społeczne które wpływają na związki i relacje – ich pojmowanie, sposób zawierania itp
Jednak na pewno badania przytoczone w książce ukazują jakąś ogólną tendencję pewnych zachowań ludzi w przeciągu lat ale nie muszą być wcale faktycznym odpowiednikiem obecnych relacji.
Warto zatem spojrzeć z jakimś dystansem, rezerwą na niektóre przedstawione teorie, bez generalizowania i wyolbrzymiania.

#nowłaśniemiłość #otymkogojakidlaczegokochamy #wydawnictwomarginesy #lauramucha #recenzjeksiazek

Książki - recenzje

Nic o mnie nie wiesz. E.G. Scott

„Intensywny, szokujący, wciągający, mroczny thriller psychologiczny” Takim opisem dałam się skusić ale szczerze, kto by się nie dał? Ale dałam się też nabrać bo zamiast obiecanych emocji było spore rozczarowanie a zachęcający opis okazał się tylko pustym hasłem marketingowym..

„Nic o mnie nie wiesz” to historia małżeństwa z 20letnim stażem. Rebecca i Paul choć na pozór szczęśliwi, wiodą raczej smutne i przepełnione monotonią pożycie małżeńskie. Tej relacji na pewno nie pomaga fakt, że Paul traci firmę i odreagowuje stres w ramionach innej kobiety a Rebecca zostaje zwolniona z pracy i walczy z silnym uzależnieniem od lekarstw. Za ścianą tego domu kryje się mnóstwo tajemnic, wzajemnego rozczarowania i rozgoryczenia partnerem.
Czy taki związek ma prawo jeszcze istnieć i czy da się go uratować? Rebecca i Paul mają wiele do przepracowania w małżeństwie ale największą walkę będą musieli stoczyć nie ze z samymi sobą, a ze swoimi tajemnicami, uzależnieniami kłamstwami i… nieobliczalną kochanką Paula..

„Nic o mnie nie wiesz” to opowieść o tym że żadna relacja nie będzie udana gdy pomiędzy dwojgiem parterów pojawi się ktoś trzeci. To historia o zdradzie, braku zaufania, o tym że nie ma idealnych małżeństw bo nie ma idealnych małżonków. To historia o ludzkich słabościach i ciemnych stronach charakteru…

Dobry thriller(wg mnie) to taki który jest nieodkładalny (jak zaczniesz to od razu kończysz bo tak wciąga), owiany tajemnicą i nieprzewidywalnością, przyspiesza bicie serca i rozwala końcówką. Czy ten taki jest?

Po 1 to raczej nie jest thriller psychologiczny a jakiś melodramat z elementami kryminalnymi.
Brak momentami logicznego toku zdarzeń, pewne sytuacje pojawiają sie z du… .. znikąd. Brak jakiegokolwiek elementu przyczczynowo-skutkowego. Niekiedy poziom absurdalności zachowań policjantów, bohaterów, jest tak duży że przyćmiewa to co w tej książce dobre. A dobrze np oddane są emocje bohaterów. Ciekawa analiza relacji małżeńskiej . Precyzyjnie ukazana zmiana małżonków wobec siebie, tego jak przeobrażał się ich związek na przestrzeni lat i zachodzących wydarzeń. Z tej strony relacji – uczuć bohaterów książka niezła, ale logiki i takiego realizmu w niej brak.

po 2. Nie odkładałam jej nie dlatego że się wciągnęłam a dlatego że bardzo chciałam już dobrnąć do końca i zacząć czytać coś innego. Przytoczony na początku opis książki stawia jej wysoką poprzeczkę i historia nie jest w stanie tej poprzeczce dorównać stąd tak duże rozczarowanie po przeczytaniu.Wydawca sam strzelił sobie w kolano tak ją promując. Jest to przeciętna książka, która choć napisana dobrze to nie wciąga, nie szokuje, nie przyspiesza bicia serca. Nie wyróżnia się specjalnie. Też OKLEPANY temat małżeństwa, zdrad tajemnic w żaden sposób nie został przedstawiony w sposób świeży, nowy i wyróżniający się… Miałam takie poczucie, że „aha ale to już gdzieś było”

po 3 Zakończenie hmm może i ciekawe choć dało się je przewidzieć lub się go domyśleć. Nie było wielkiego WOW.

Napisana dobrze, czyta się szybko. Choć czasami jest chaotycznie to można się w tej historii bez problemu odnaleźć.

To książka z tych których po przerzuceniu ostatniej kartki się nie pamięta i ja żałuje że ją kupiłam a nie np wypożyczyłam z biblioteki, bo mogłam po prostu kupić coś lepszego.
Tyle ode mnie…
M.

Książki - recenzje

Najlepiej dla wszystkich. Petra Soukupova

Niczego prawdziwszego o życiu nie przeczytacie i teraz wiem to na pewno !
FE NO ME NA LNA!

Viktor, rezolutny 10latek daje swoje mamie Hanie nieźle popalić. Kobieta nie ma za bardzo pomysłu jak okiełznać syna tym bardziej że trafia jej się wielka szansa na wymarzoną i długo wyczekiwaną karierę aktorską! Postanawia na czas angażu w serialu oddać syna pod opiekę babci – Evy . Ma być to plan doskonały, babcia nie będzie sama, chłopak zmieni otoczenia a Hana sięgnie po marzenia.. Czy aby na pewno tak będzie najlepiej dla wszystkich? …

„Najlepiej dla wszystkich” to opowieść o życiu, po prostu. O mnie, o tobie, o nas. O naszej codzienności, o tym co za oknem i co siedzi w naszych głowach. Ja po tej lekturze zostałam absolutną fanką autorki bo ona nie tworzy fabuły, ona przenosi naszą szarą, codzienną, prostą i trudną codzienność na kartki papieru. Ta książka jest tak prawdziwa, tak żywa że każdy w niej odnajdzie siebie!

Bohaterów nie kreowała a wprowadziła do miejsca akcji nas samych i ludzi obok których mieszkamy i żyjemy. Dialogi, emocje, uczucia, kłębiące się myśli Victora, Hany i Evy są tak prawdziwe jakby zasłyszane właśnie gdzieś za oknem, zaobserwowane na ulicy, wyciągnięte z domowych rodzinnych spotkań i ścian naszych domów.
Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to że żaden z bohaterów nie jest negatywny mimo niekiedy brudnych i egoistycznych myśli. Autorka jedną sytuację ukazuje z 3 różnych perspektyw i tak ją przedstawia że każdy ma rację i w każdą skórę (każdego z bohaterów) można wejść, z każdym się utożsamić, każdego zrozumieć. Bo każdy chce być kochany, rozumiany, chce spełniać marzenia mimo że niekiedy nasza postawa wizja wyklucza się i zaciera z wizją tych których kochamy najbardziej….

Chcemy dobrze dla siebie ale też dla bliskich tylko czy my sami wiemy co dla nich jest najlepsze? ..

Robimy coś kierując się dobrymi intencjami i czasami „no i wychodzi jak zwykle, matka niezadowolona, stary zrzędzi a ja sobie wypruwam żyły, gdzie jakaś wdzięczność” znane co nie? Samo życie. Soukupová też to zna dzięki czemu doskonale i umiejętnie przedstawia jak mocno zawiłe, pokrętne, pogmatwane bywają nasze relacje z tymi, których kochamy i którzy są nam najbliżsi a do tego nie ocenia, a po prostu nas obnaża ( w pozytywnym sensie), pokazuje jacy jesteśmy naprawdę. Szczerze i prawdziwie obrazuje nasze ludzkie słabości,niedoskonałości, dobre i złe strony, lepsze i gorsze wersje.. Coś niesamowitego.

Książka napisana jest niezwykle prosto ale w tej prostocie jest jakość, jest warsztat, jest mądrość życiowa i niesamowicie wyostrzany zmysł obserwacji..Minimalizm a zarazem wielowymiarowość.

Nie zapomnę jej,jej bohaterów a Soukupová pokochałam z całego serca!

Książki - recenzje

Matki i córki. Ałbena Grabowska

3 pokolenia, 4 kobiety, jedno to samo poczucie niespełnienia i jedna ta sama nieodparta chęć bycia szczęśliwą i kochaną…po prostu.

Prababka, babka, matka i córka każda musi uporać się ze swoim bagażem doświadczeń, z trudami macierzyństwa, z miłością i mężczyznami. Każda robi to  na swój sposób, jednak wszystkie naznaczone są jakąś traumą, bólem przekazanym od swojej rodzicielki..

Matki i córki to książka o kobiecej sile, determinacji i dążeniu do spełniania się jako kobiety. Ale nade wszystko o poszukiwaniu własnej tożsamości i wielkiej chęci otrzymania odpowiedzi na pytania typu Dlaczego? (dlaczego mnie to spotyka, dlaczego mamo wybrałaś tak, dlaczego jestem taką a nie inną osobą?)A to wszystko przedstawione na przykładzie 4 różnych a jednak tak podobnych do siebie kobiet.. Genialny pomysł rozłożenia takiej kobiecej psychiki na trzy pokolenia i ukazania tego jak niewiele różnimy się od swoich babć, matek i jak wiele jest nam przekazywane z pokolenia na pokolenie..Świadomie lub nie, chcąc lub nie chcąc powielamy pewne schematy wpojone przez tych, którzy nas wychowują i tym samym ukształtowują na całe życie.

Autorka bardzo prawdziwie wykreowała portret swoich bohaterek. Dla mnie jest to książka typowo kobieca bo pewne sytuacje, zachowania, jakiś sposób myślenia jest dany tylko nam kobietom- i tylko kobieta jest w stanie je zrozumieć. Jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć nieracjonalne zachowanie innej kobiety.  Uczucia niepewności,  zagubienia jakie miotały bohaterkami są bardzo prawdziwie ukazane przez co same bohaterki stawały się bliskie mi -czytelniczce i też autorka pisząc o kobietach pisała z taką wyrozumiałością i to też się czuło. Nawet te złe decyzje, niemądre zachowania można było zrozumieć i jakoś wytłumaczyć , bez oceniania głównych bohaterek.Bardzo dobrze oddane emocje, ciekawe historie, z nutą psychologicznej analizy naszej osobowości.
Ciekawie też poruszony temat macierzyństwa, który autorka odarła z lukru. Bo tu macierzyństwo niekoniecznie spełnia i wypełnia szczęściem…

Nie spodziewałam się tego że ta książka tak mnie pochłonie. Nie jest dla mnie typowym romansem czy obyczajówką a w jakiś sposób książką psychologiczną, pomagając zrozumieć samą siebie jako kobietę.
Napisane dobrze, czyta się szybko, wręcz chłonie się historie każdej z pań
Mam jednak dwie uwagi, które mam z tyłu głowy. Po pierwsze gdzieś momentami fantazja jakby poniosła autorkę i niektóre sytuacje zbyt przejaskrawione, przesadzone i traciły swój dotychczasowy realizm a po drugie.. hmm pisałam że to książka kobieca ale nie wiem czy czasem nawet nie feministyczna.. Na tylu mężczyzn którzy przewinęli się w książce praktycznie nie ma pozytywnego  bohatera płci męskiej. Czy naprawdę nie ma dobrych i potrafiących kochać mężczyzn? Lub czy wplątanie mężczyzny, rasowego o dobrym sercu w książce odjęłoby czegoś naszym bohaterkom? Czy przez to stałyby się słabsze, gorsze, mniej wytrwałe? No nie !
Troszkę miałam poczucie po lekturze że mężczyzna to zło i kochać nie potrafi, a wszystko co złe spotyka kobiety to właśnie przez nich..

Hmm być może mam dobre doświadczenia w życiu i spotykam dobrych facetów i dlatego jakoś mi tu coś nie pasuje ale są to moje subiektywne odczucia, niemniej nie wpłynęły one jakoś na moją ocenę. Książka jest naprawdę z tych DOBRYCH.
Polecam

Książki - recenzje

Strażnik rzeczy zagubionych. Ruth Hogan

Nie wiem jak ta książka znalazła się na mojej liście „do przeczytania” ale stało się tak najwyraźniej przez jakieś zamieszanie, błąd, nieporozumienie, bo to nie jest dobra książka,… Kolejny przykład że od genialnego pomysłu do realizacji długa droga. Bardzo szkoda.

O czym? mam wrażenie że o niczym, a nie przepraszam o parzeniu herbatek… ..
Ale po kolei. Opis książki : „klimatyczna, pełna magii” klimat był to fakt ale szybko się gdzieś ulotnił a magia została ukazana na irracjonalnych przykładach, bo można zaczarować czytelnika i historie przedstawić jak jakąś głęboką tajemnice i czytałam już takie książki ale tej do nich daleko, niestety. Autorka niczym mnie nie oczarowała a rzekoma „magia” wzbudziła tylko politowanie a nie zachwyt.

Dalszy opis : Starzejący się pisarz zbiera i kolekcjonuje przedmioty znalezione gdzieś przypadkiem a zgubione przez innych ludzi . Jako swoją życiową misję stawia sobie odnaleźć właścicieli wszystkich zgromadzonych przez siebie rzeczy jednak czuje że śmierć skrada się wielkimi krokami i postanawia tę misję w testamencie przepisać na swoją dobrą i oddaną asystentkę Laurę.
Jego marzeniem jest by Laura uszczęśliwiała choć jedną osobę , której uda się odzyskać zagubioną własność….
Ciekawe prawda? Ale tylko w opisie. Ja po takiej zapowiedzi liczyła na drugą Amelie, romantyczną, piękną, mądrą, pełną niesamowitych spotkań opowieść o przewrotności losu, o niezwykłości życia i tego jakie potrafi być zaskakujące i nieprzewidywalne . Na opowieść o rzeczach / przedmiotach które mają dusze i niosą za sobą niewyobrażalne, piękne historie ale nic z tych rzeczy. A samym odnajdywaniu właścicieli zgubionych przedmiotów jest baaardzo niewiele.Szkoda, że opis z tyłu książki trochę wprowadza w błąd bo tym większe rozczarowanie po przeczytaniu…


Żadna z historii danego przedmiotu nie przemówiła do mnie i nie skłoniła do refleksji. Bo kiedy autorka pisała już coś „ładnego i mądrego” wracała od razu do opisów parzenia herbatki, opisu ogrodu i domu nie zostawiając tym samym szansy czytelnikowi by jakoś bardziej zagłębił się w duszę tego przedmiotu i jego właściciela
Tak jak pisałam wyżej to książka o parzeniu herbaty, różach, niedojrzałości głównej bohaterki i jej denerwującym , infantylnym zachowaniu.
A skoro już jesteśmy przy bohaterach to niestety kreacja słaba. Są jacyś sztuczni, bez wyrazu.Autorka nie potrafiła w nich tchnąć ducha i osobowości a ich zachowania, dialogi dalekie od ciekawych i mądrych

Brak procesu tworzenia się relacji czy rodzącego się uczucia.. Wszystko działo się już, od razu. Za bardzo autorka skupiła się na ładnych opisach miejsc akcji a mniej na relacjach, uczuciach bohaterów..

Miało być bajkowo i w pewnym sensie było, ale jednocześnie płytko, i tak dość słodko. Książka taka z tych górnolotnych, mało ambitnych. jakby autorka wyszła z założenia że ma dobry pomysł i to wystarczy.
Też autorce brakowało warsztatu, bo pewne opisy zachowań, sytuacji niemalże takie same, a na pewno bardzo podobne. Dla mnie – nie urozmaicone słownictwem.
Zakończenie bardzo przewidywalne w zasadzie do rozszyfrowania bardzo szybko.Brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, zachwytu, efektu wow.

Plusy? Mimo tego że książka mnie nudziła to czytało się szybko.Była lekkość pióra. Do tego ładna okładka i pomysł oczywiście ale na tym się kończy.Rozczarowanie i za ten zawód tę książkę zapamiętam.
M.

Książki - recenzje

Budząc lwy. Ayelet Gundar-Goshen

Mocny i prawdziwy thriller psychologiczny z moralnym dylematem w tle..

Opis z tyłu książki :

Neurochirurg Ejtan Grin wiedzie perfekcyjne życie szczęśliwego męża i ojca. Pewnej nocy, wracając do domu po wyczerpującym dyżurze, potrąca człowieka. Widząc, że mężczyźnie – imigrantowi z Afryki – nie można już pomóc, ucieka z miejsca wypadku. Gdy następnego dnia do drzwi zapuka żona ofiary z jego portfelem w ręku, Ejtan rozpocznie rozpaczliwą walkę, by ratować swoją rodzinę i reputację. Ceną za milczenie kobiety nie będą jednak pieniądze, lecz coś, co zburzy jego uporządkowane życie”

Gdy myślę o wszystkich przeczytanych w ostatnim czasie thrillerach psychologicznych ocenionych na 8 czy 9 gwiazdek myślę sobie że oceny te były nieadekwatne i nad wyrost względem oceny jaką przypisuje książce autorstwa Ayelet Gundar-Goshen. Dopiero po lekturze „Budząc lwy” wiem co to jest prawdziwy thriller psychologiczny!
Co to było ?!

Książka jest inna, jest trudna, jest dla czytelnika wymagającego, nieprzeciętnego i niestatystycznego. Jest to naprawdę inny kaliber ale niewątpliwie wart każdej poświęconej minuty.
Czytałam długo,  bo ona ma w sobie jakiś ciężar, jest naznaczona silnym ładunkiem emocjonalno-psychologicznym a momentami i filozoficznym, do tego niespieszna narracja autorki nie sprzyja „połykaniu” książki ale niewątpliwie ta wyboista czytelnicza droga pozwala bardziej wejść w historie, poczuć dramat głównego bohatera, wejść w jego głowę i uczucia . Cierpliwość poświęcona każdemu uczuciu, emocji niesamowicie oddaje stan w jakim znajduje się Ejtan i to czyni tę książkę wyjątkową!
Bardzo dawno, albo nigdy wcześniej nawet,  nie spotkałam się z tym by autor(ka)z taką niespieszną dosadnością i dokładnością pisał o tych wszystkich mikro elementach które są niewidoczne dla oka a dzieją się i wydarzają między słowami; i tak bardzo umiejętnie nazywał to wszystko co wydaję niemożliwe do nazwania.  Wnikliwa,dogłębna analiza ludzkiej psychiki, jej najmroczniejszych stron, emocji, uczuć, myśli wirujących w głowie i to nie tylko głównego bohatera ale i jego żony i wdowy po zabitym imigrancie. WOW!

Prawdziwie ukazana relacja Ejtana i jego żony. Małżeństwo pokazane w procesie, ta relacja zmienia się stopniowo wraz z kolejnymi tajemnicami męża. Dobrym zabiegiem jest przedstawienie sytuacji z perspektywy obu małżonków. Można się wczuć w każdą ze stron.

Genialna kreacja bohaterów, powolne ale płynne – „idące na przód” napięcie, potęguje przeżycia wszystkich postaci i pomaga lepiej zrozumieć historię..  Do tego autorka stworzyła niesamowity klimat tej powieści ukazując trudy, problemy z jakimi zmaga się społeczeństwo Izraela

To opowieść o stracie, poczuciu winy, zdradzie, najróżniejszych żądzach jakie miotają ludźmi. O ludzkiej słabości, przebiegłości i walce o przetrwanie. O sile kłamstwa z którego niełatwo się wyplątać.
Można by pisać bez końca ale to też nie o to chodzi..To jest coś naprawdę wyjątkowego!
Zatem jeśli macie Państwo ochotę na coś ambitnego, niebanalnego, nie pokrytego komercją, w pewien sposób rozwijającego proszę sięgnąć po „Budząc lwy” . To spory zastrzyk emocji i poczucie dobrze wykorzystanego czasu..

Nie zapomnę jej…

Jedyny minus to zakończenie, które jakby nie dorównało całej opowieści. Nie jest tak mocne i tak nacechowane silnie emocjami jak wszystko inne. Zakończenie bez przytupu, nie tego się można było spodziewać, czegoś mi tu zabrakło ale to niespecjalnie rzutuje na całościowy odbiór lektury.

M.

Książki - recenzje

Krysia. Mała książka wielkich spraw. Michalina Grzesiak

Chyba ponownie mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią
Krysia to książka o tym jak żyć by być szczęśliwym tak po prostu, zwyczajnie i jak umieć doceniać dobijającą niekiedy rzeczywistość …czyli przepis na radość z życia według 5latki..

Mam problem z tą książką, bo wywołuje we mnie skrajne emocje..
Bo z jednej strony okej, super pomysł na książkę – ukazanie świata oczami rezolutnej pięciolatki – Krysi. Autorka na jej przykładzie pokazuje jak wiele zyskałby świat i my dorośli gdybyśmy nigdy nie gubili tej dziecięcej prostoty i beztroski. Od dzieci nie tyle można się uczyć co trzeba! Sama wiele siły, motywacji, odczuwania radości z malutkich rzeczy czerpię od swoich synów i widzę jak to zmienia i ułatwia postrzeganie rzeczywistości.
Anna Ciarkowska- autorka Pestek pisze „Ta książka uczy słuchać uważniej, myśleć prościej, dostrzegać więcej”  i tak jest w pewnym sensie. To nie jest poradnik jak być idealnym rodzicem i jak wychować dziecko na błyskotliwego człowieka, ale przytaczane sytuacje  z życia autorki i tytułowej Krysi dają do myślenia, podkreślają to co w życiu ważne i najbardziej istotne a rodzicom  przypominają że NIE MA IDEALNYCH RODZICÓW !
Do tego ładny język, wyjątkowy styl, urocze wydanie. Autorka nadała tej książce niezwykłego klimatu, osobliwego ducha. Czyta się szybko.

ALE! Pomysł choć dobry, moim zdaniem niewystarczająco wykorzystany. Jakościowo książka wypada średnio, bo ciekawych spostrzeżeń autorki i uwag wartych przemyślenia nie ma zbyt wiele. Dużo refleksji się powtarza i czytając miałam poczucie „ej to już mówiłaś” „o tym już było” Do tego na 234 strony tekstu nie ma za dużo, chyba specjalnie została trochę powiększona czcionka by książka była grubsza . Przerost formy nad treścią.

To co nie podobało mi się najbardziej to pewne kwestie światopoglądowe które tutaj dość mocno były zaznaczane. . Autorka  „przekona każdego że chłopcy mogą malować paznokcie na czerwono i zakładać sukienki z tiulem” okej – jej sprawa, jej sposób wychowania i podejścia do życia nie mi to oceniać ALE z jej wypowiedzi wyczuwałam, że ci rodzice którzy na to nie pozwalają to są źli, zacofani i w ogóle jak oni mogą tak krzywdzić swoje dzieci…Przecież nie dają im wolności i przestrzeni do bycia sobą… Hmm czy autorka może tak oceniać?
Mam odmienne zdanie w tej kwestii i nie będę tego poruszać bo każdy wychowuje jak chce i wedle własnych wartości ale czytając czułam, że skoro nie ubieram synowi spódniczki to go krzywdzę i nie daję odpowiednich warunków do prawidłowego rozwoju…. To kwestia chyba bardziej osobista i subiektywna czyż nie? Dlaczego autorka daje sobie prawo do pisania że jej podejście jest dobre i koniec a wszystkie inne są złe? Pani Michalina piszę w sposób narzucający jej własny światopogląd, jednocześnie sugerując że każdy odmienny jest zły i nieodpowiedni na dziecka. Trochę to dla mnie jest słabe, bo pisze o szanowaniu inności ale podejścia innych nie rozumie..

Niemniej wiem że nie musimy się zgadzać, i książkę oceniam pod wieloma innymi względami. Doceniam szczerość i autentyczność przekazu Pani Michaliny, to że się otworzyła przed czytelnikiem .

Czy polecam? Ciężko powiedzieć. Nie zgadzam sie na pewno z wszechobecną w internecie opinią że książka jest z tych którą „musi przeczytać każdy rodzic” .. bo to nie ten kaliber. Nie jest to lektura która oświeca i zwraca uwagę na coś nowego i odkrywczego, ale na pewno daje się zapamiętać.

M.

Książki - recenzje

Tak smakuje miłość. Agata Przybyłek.

To było moje pierwsze spotkanie z panią Agatą i nie należało do najłatwiejszych. Miałam ochotę przerwać czytanie po 70 stronach ale było mi szkoda czasu który poświęciłam na tę lekturę i nie chcąc mieć poczucia jego straty postanowiłam ją dokończyć i oczywiście miałam cichą nadzieję że w końcu to wszystko się rozkręci…

O czym? Olkę-znaną blogerkę kulinarną, pewnego dnia zostawia mąż, chce rozwodu a ona tym samym postanawia rozpocząć nowe życie w pięknym domu na wsi. Do tego poznaje przystojnego pisarza …..
Znajome prawda? Takich historii jest milion, ale zachęcona pozytywnymi opiniami i chęcią poznania stylu pani Agaty,sięgnęłam po lekturę licząc na ukazanie oklepanego tematu w ciekawy i świeży sposób. Czy dostałam to czego oczekiwałam?

Pomijam absurdalny wątek rozwodu, bo to zostawię bez komentarza, skoro inspiracją było życie… różne rzeczy się dzieją ale to wszystko było naprawdę dziwne i bardzo nierzeczywiste…
Mama stawia tarota i przerażona wizją przyszłości syna mówi że mu że ma się rozwieść. On bez niczego mówi Oli, głównej bohaterce : „chce rozwodu bo mama mi powiedziała, że będąc z tobą umrę” ….
Małżeństwo sobie było, jedno zdanie męża i koniec relacji i koniec małżeństwa i tym samym konic wątku a przecież to jest podstawa całej historii naszej bohaterki i całej książki ! Na tym opierają się losy Olki, od tego się zaczęło a autorka nie poświęciła tej relacji zbyt wiele czasu i miejsca w książce.
Przez co oklepany temat porzuconej żony wydaje się przedstawiony bardzo bezbarwnie i bez emocji.
W żaden sposób nie poczułam uczuć bohaterki i jej „bólu rozwodowego” chociaż nie wiem czy taki ból w ogóle był bo dziewczyna będąc na „emocjonalnym detoksie” u rodziców nie mając jeszcze pozwu rozwodowego od męża, już zmienia życie chce nowy dom ,a jej rodzice szukają jej nowego partnera bo przecież „nie może być wiecznie sama” .. A mąż nawet nie zabrał rzeczy z ich mieszkania i nie złożył pozwu a ona nawet z nim nie porozmawiała nie mówiąc o jakiejś walce o małżeństwo… A niby była z nim szczęśliwa…
To wszystko wydaje się takie nierealistyczne i dziwne.. Tym bardziej że jest to początek serii, więc autorka mogła wysilić się na ukazanie tego bólu jaki wynika z rozstania, rozłożyć trochę w czasie te emocje i ukazać proces rozpadu związku skoro cała historia będzie rozłożona na więcej niż 1 książkę…

Dalej, ona wraca od tych rodziców, zaprasza do gotowania znanego pisarza i jakby problemy nie istniały a ona nigdy nie była szczęśliwą mężatką a to wszystko dzieje się w przeciągu jednego miesiąca, dwóch..!
Mąż jaki mąż? Już zapomniała jak została skrzywdzona i że kochała i że wciąż jest żoną… Przekaz emocji porzuconej kobiety -żaden, zbyt szybko wszystko się dzieje przez co losy bohaterki tracą na jakości, stają się mało wiarygodne ..

Dalej, słabe dialogi, które są o niczym. Na prawdę pierwsze 100 stron jakościowo bardzo kiepskie. Słownictwo mało wyszukane, bardzo proste. Poczucie humoru hmm no niestety marne. Bohaterowie słabo wykreowani, mało charakterystyczni, każdy miałam wrażenie miał taką samą – nijaką osobowość. Zarówno Ola jak i jej brat niby dorośli ludzie a zachowywali się bardzo infantylnie, byli niańczeni przez rodziców jakby mieli 15 lat. Zachowanie Oli, jej charakter nie pasują do profilu bohaterki czyli kobiety po rozwodzie , po przejściach a bardziej do jakiejś niedojrzałej nastolatki.
Dalej było troszkę lepiej. Z każdą kolejną stroną przekonywałam się bardziej i też książka stopniowo zaczęła zyskiwać na jakości a bohaterowie tak bardzo nie irytowali…

Samo zakończenie hmm no może się podobać bo przewraca do góry nogami dotychczasowy bieg akcji i sytuacji jednak znowu jest brak wyważenia. Cała książka to rozmawianie o niczym a kulminacyjny moment, ważne dialogi rozłożone na praktycznie 1 stronie, na kilku wymianach zdań…
Epilog ładny i obiecujący trochę lepszą następną część choć raczej po nią nie sięgnę….

Dość jestem zawiedziona bo autorka jest bardzo znaną i cenioną pisarką i liczyłam na coś ambitnego, na romans na wysokim poziomie, z dobrym przesłaniem, głębszą refleksją i inteligentnym poczuciem humoru, a tutaj niestety niczego tego nie znalazłam a już napawano nie w takiej ilości jakiej oczekiwałam…

Autorka specjalnie mnie nie zaciekawiła, nie rozbawiła a już na pewno niczym nie poruszyła. Ta książka dla mnie jest troszkę płytka, bez emocji, mało dojrzała, banalna i przewidywalna.

Plus za to że czyta się szybko bo jest mnóstwo dialogów i kartki same się przewracają. Podobało mi się ukazanie relacji Oli i jej brata Maksa. Ciepła, miła więź brata i siostry dodaje miłego i czułego akcentu książce. Do tego powieść jest bardzo ładnie wydana.

To chyba tyle.

To jest oczywiście moja subiektywna opinia. Szukam po prostu w obyczajówkach czegoś więcej niż zwykłego romansu, szukam głębi relacji, nuty psychologii, inteligentnych spostrzeżeń i dobrego oka obserwatora codzienności ale wiem, że nie każdy lubi to samo, więc jeśli preferujecie lekkie romanse i proste historie książka może wam przypaść do gustu. Nie bójmy się po prostu pisać tego co czujemy i myślimy.
M.

Książki - recenzje

Pokój Motyli. Lucinda Riley

O czym ?

Posy, 70letnia kobieta matka dwóch synów, kochająca babcia, właścicielka starej wielkiej rodzinnej posiadłości wiedzie spokojne życie w malowniczej miejscowości w której się wychowywała. Jej spokój pewnego dnia zaburza spotkanie z ukochanym sprzed lat. Possy nie tylko dowie się od Freddiego
dlaczego 50 lat wcześniej ukochany bez słowa ją porzucił ale także odkryje że w ścianach jej ukochanego domu kryje się wiele tajemnic…

„Pokój motyli” to opowieść o miłości i różnych jej odcieniach, o rozliczeniu się z przeszłością i niepewnością przed przyszłością. O stracie, wybaczaniu i zaczynaniu od nowa… Gdy słyszę „saga rodzinna” to od razu mnie odrzuca bo obyczajówki typu „sagi rodzinne” kojarzą mi się źle, mało ambitnie, wiejące tandetą, gdzie ” każdy z każdym” jak w Modzie na Sukces. Coś na kształt płytkich i tanich telenoweli więc nie czytam ich praktycznie wcale. Jeśli obyczajówka to taka na wysokim poziomie, ambitniejsza, gdzie autor w sposób nieprzeciętny ale naturalny pisze o tym co zwyczajne i codziennie, z nutą psychologii i zmysłu obserwacji.

Dlaczego więc zdecydowałam się na „Pokój motyli” skoro to sama esencja
rodzinnych zawiłości, relacji, powrotów do przeszłości, samych sekretów?
Pomijam dobre recenzje i oceny, ale zdecydowałam się na tą książkę głównie dlatego, że nazwisko autorki zapamiętałam z książki „Sekret Heleny” , która mnie oczarowała a sama autorka bardzo zaskoczyła umiejętnością narracji, bo prowadzi ją tak że wciąga czytelnika w swój świat i nie sposób z niego wyjść. Tak też było tym razem. Pokój Motyli czyta się niczym fascynujący thriller. Książka mimo swojego gatunku bardzo wciąga czytelnika, budzi jakieś napięcie i stopniowo dawkuje emocje. To wielka umiejętność by o takich no można by powiedzieć banalnych sprawach rodzinnych pisać ta ciekawie i interesująco.
Gdzieś czytałam że Pani Lucina Riley jest nazywana królową swojego gatunku i coś w tym jest na pewno. Bo nawet ci nielubiący obyczajówek po jej książki sięgają chętnie.
Prócz umiejętności prowadzenia narracji autorkę wyróżnia sposób kreacji bohaterów. Którzy są niezwykle prawdziwi, naturalni.. Oni nie są idealni ale w tej nie idealności bardzo prawdziwi właśnie przez co ich historie i doświadczenia tak bardzo trafiają do odbiorcy. Z każdym można się utożsamić, każdego polubić nawet tego „złego” bo autorka nie ocenia bohaterów w żaden sposób, bo przecież któż z nas nie popełnia błędów?
Z książki płynie takie ciepło. Autorka daje miejsce na refleksje, zastanowienie się nad kondycją własnych relacji rodzinnych i skutków podejmowanych decyzji.

Bardzo polecam. To był przyjemny czas z książką.

Jeśli do czegoś miałabym się przyczepić to może przewidywalność pewnych wątków i niekiedy brak wyważenia. Niektóre sytuacje działy się zbyt szybko, nie było przedstawienia procesu i tworzenia się pewnych relacji między bohaterami.

M.