Bez kategorii

Wyspa. Małgorzata Kolankowska

„Dlaczego on, dlaczego mój syn”? „Dlaczego my?”

Wyspa to historia małych (i dużych) dzielnych wojowników, toczących nierówną walkę z okrutnym i bezlitosnym przeciwnikiem, i ich dzielnych rodzicach…

Nikt chyba nie spodziewa się tutaj łatwej i przyjemnej lektury . Książka przepełniona jest ludzkim dramatem, wielką niesprawiedliwością losu i przeogromnym bólem naszych bohaterów…

I choć każdy z nas ma inny poziom wrażliwości i inną wytrzymałość emocjonalną więc tym samym z książką poradzi sobie lepiej lub gorzej, to u każdego czytelnika po tej lekturze, coś powinno się zmienić…

Przytoczone tutaj historie chorych dzieci, a zarazem walecznych bohaterów i ich silnych rodziców dobitnie przypominają o kruchości życia i jego wielkiej nieprzewidywalności. Uświadamiają jak mali i bezsilni jesteśmy w obliczu tak potwornego, wielkiego przeciwnika jakim jest choroba nowotworowa. I choć nie da się nawet w kilku procentach zrozumieć tego dramatu i poczuć tego co czują rodzice chorych dzieci jeśli samemu się tego nie doświadczyło, to lektura daje do myślenia i skłania do przewartościowania sobie pewnych kwestii.
Książka też uczy pewnej pokory.

Garść medycznej wiedzy na temat białaczki i transplantologii. Autorka zobrazowała szpitalne życie na najgorszym chyba oddziale- onkologii dziecięcej w sposób łatwy w odbiorze.
W książce znajdziemy nie tylko doświadczenia rodzin, ale też poznamy perspektywę tej drugiej strony a mianowicie- lekarzy, psychologa .

Czyta się dobrze, wręcz chłonie się tę książkę, mimo cholernie trudnego tematu.
A metafora choroby jako Wyspy – FE NO ME NA LNA!

Nie mniej trochę ten reportaż słaby jest jakościowo, chaotyczny, mało konkretny. Mnie w jakimś sensie poruszył tylko z racji tematu, a nie formy przekazu, choć szczerze spodziewałam że wyciśnie mi łzy – a nic takiego się nie zadziało. Uczucia rozmówców oddane może nie do końca przekonywająco.

„Dlaczego on, dlaczego mój syn”? „Dlaczego my?”

Wyspa to historia małych (i dużych) dzielnych wojowników, toczących nierówną walkę z okrutnym i bezlitosnym przeciwnikiem, i ich dzielnych rodzicach…

Nikt chyba nie spodziewa się tutaj łatwej i przyjemnej lektury . Książka przepełniona jest ludzkim dramatem, wielką niesprawiedliwością losu i przeogromnym bólem naszych bohaterów…

I choć każdy z nas ma inny poziom wrażliwości i inną wytrzymałość emocjonalną więc tym samym z książką poradzi sobie lepiej lub gorzej, to u każdego czytelnika po tej lekturze coś powinno się zmienić…

Przytoczone tutaj historie chorych dzieci, a zarazem walecznych bohaterów i ich silnych rodziców dobitnie przypominają o kruchości życia i jego wielkiej nieprzewidywalności. Uświadamiają jak mali i bezsilni jesteśmy w obliczu tak potwornego, wielkiego przeciwnika jakim jest choroba nowotworowa. I choć nie da się nawet w kilku procentach zrozumieć tego dramatu i poczuć tego co czują rodzice chorych dzieci jeśli samemu się tego nie doświadczyło, to lektura daje do myślenia i skłania do przewartościowania sobie pewnych kwestii.
Książka też uczy pewnej pokory.

Garść medycznej wiedzy na temat białaczki i transplantologii. Autorka zobrazowała szpitalne życie na najgorszym chyba oddziale- onkologii dziecięcej w sposób łatwy w odbiorze.
W książce znajdziemy nie tylko doświadczenia rodzin, ale też poznamy perspektywę tej drugiej strony a mianowicie- lekarzy, psychologa .

Czyta się dobrze, wręcz chłonie się tę książkę, mimo cholernie trudnego tematu.
A metafora choroby jako Wyspy – FE NO ME NA LNA!

Nie mniej trochę ten reportaż słaby jest jakościowo, chaotyczny, mało konkretny. Mnie w jakimś sensie poruszył tylko z racji tematu, a nie formy przekazu, choć szczerze spodziewałam że wyciśnie mi łzy – a nic takiego się nie zadziało. Wspomniany wyżej przeogromny ból bohaterów nie zawsze był ujmujący i chwytający za serce….

Czegoś tu zabrakło, ale warto przeczytać.

#wyspa #wydawnictwocyranka #małgorzatakolanowska #recenzjeksiążek #recenzujeksiążki #oksiążcepiszecomyślę

Bez kategorii

Nie ma się czego bać. Rozmowy z mistrzami. Justyna Dąbrowska

Moja babcia, jedna z najważniejszych osób w moim życiu, nauczyła mnie patrzeć na starość z duużą wyrozumiałością, cierpliwością, życzliwością. Daleka była i jest od zgorzkniałości, narzekania i bycia „utrudzoną życiem” choć przeszła wieeele. Zawsze patrzę na nią z podziwem i ze wzruszeniem.. I choć już mnie nie poznaje , i żyje w innej rzeczywistości to dalej zachowuje swoją prostotę, niewiarygodną radość i mądrość życiową. Jest moją mistrzynią ❤

I z takimi mistrzami rozmawia w książce Pani Justyna Dąbrowska. Z Ludźmi w sędziwym wieku, ale o nieprawdopodobnej sile i życiowej mądrości. Odpowiadają m.in. na pytania co w życiu warte jest starania, o co warto walczyć, co pielęgnować, jak żyć by było dobrze. Czy można lubić starość, czy boją się śmierci i czy da się na nią jakoś przygotować..

Na te i wiele innych pytań odpowiadają m.in. znani profesorowie, ludzie sztuki i nauki. Odpowiadają bez zbędnej wyższości, bez jakiejkolwiek zgorzkniałości i wymądrzania się

Niezwykle inspirujące i ciekawe wywiady. Pokazują i otwierają nowe perspektywy patrzenia na pewne sprawy, na otaczającą nas rzeczywistość…
Rozmowy prowadzone sensownie(choć nie wszystkie stawiane przez autorkę pytania były wg mnie trafne i wiele pytań się powtarzało co powodowało że wywiady były podobne do siebie),
Dla autorki nie ma pytań tabu.

Na pewno podobało mi się to że autorka do rozmów zaprosiła osoby z różnego środowiska, wierzące i niewierzące, i mamy taki pogląd na życie różnorodny, co jest rozwijające..

Książka naładowana jest jakimś ciężarem, ale nie smuci, a pozwala oswoić sie z tematami o których na co dzień nie chcemy rozmawiać..

Nic tak nie inspiruje jak dzielenie się doświadczeniem z innymi ludźmi, a ludzi starszych, a szczególnie takich mądrych, słuchać warto bo wiele się możemy nauczyć i dowiedzieć .. No i nie zapominajmy że Oni byli tacy jak my, a my będziemy tacy jak Oni…

Polecam

#wydawnictwoagora #agora #agorawydawnictwo #justynadąbrowska #niemasięczegobać #rozmowyzmistrzami

Bez kategorii

Kobieta w wielkim mieście. Katarzyna Olubińska

Piękna, pełna inspiracji i życiowej mądrości. To książka z kategorii tych które zmieniają coś w czytelniku i to na dłużej. Do tego wydana przepięknie, w wysmakowanym guście.. Na pewno będę do niej wracać.

„Kobieta w wielkim mieście” to osiem osobistych wywiadów ze znanymi kobietami ze świata „showbiznesu”, ale kobiet „normalnych”, które w tym szalonym świecie, pełnym powierzchowności i sztuczności potrafiły zachować samą siebie.

Panie dzielą się cennym doświadczeniem, przyznają się do błędów, nie idealności, szczerze otwierają się przed nami. W tym wszystkim są niezwykle prawdziwe i to jest bardzo inspirujące, bo ta szczerość uświadamia że nieważne czy jest się znaną sportsmenką, uwielbianą aktorką, czy podziwianą piosenkarką. Każda z nas jest kobietą, i tak samo pragnie szczęścia, miłości i akceptacji. Każda z nas pragnie być docenioną, potrzebną i spełnioną…

Tak samo pojęcie ‚kobiecość” , choć każda z nas-kobiet pojmuje inaczej,to wiele z nas utożsamia je z siłą. Jednak by tę siłę w sobie mieć trzeba umieć żyć w zgodzie z samą sobą i pokochać siebie. To jest klucz bycia szczęśliwą i spełnioną kobietą a jak się okazuje na przykładzie naszych bohaterek nie zawsze jest to takie łatwe i oczywiste. Zatem jak naszym rozmówczyniom udało się odnaleźć wewnętrzną akceptację i spełnienie? Odpowiedzi warto szukać w książce…

Jest także m.in. o macierzyństwie, zawodowych wyzwaniach, o wszystkich rolach jakie my-kobiety musimy pełnić. O oczekiwaniach stawianych przez innych, o oczekiwaniach jakie my mamy wobec siebie, o kobiecej sile i niezłomności i o naszej „babskiej” naturze.

Wszystkie rozmowy przeplatają osobiste wyznania autorki, które także są bardzo cenne i wzbogacają książkę ważnymi myślami, ciekawymi refleksjami.

Wszystkie kobiety bardzo się otwierają i wielkie gratulacje za odwagę, bo nie wszystkie wartości jakie wyznają są powszechnie „modne” a niektóre wypowiedzi mogą się wydawać „nienowoczesne” ale tak sobie myślę że ta odwaga i otwartość świadczą właśnie o tym, że Panie już nic nie muszą, bo dotarły w swoim życiu do takiego momentu, gdzie akceptują siebie z każdą najmniejszą i największa wadą, niedoskonałością. Nie narzekają, nie obrażają się na los i innych. Lubią siebie i życie .. i to jest warte naśladowania, taka postawa inspiruje ❤

Bardzo podobało mi się także to, że książka odsłania i pokazuje tą lepszą stronę bycia kobietą. Mamy różne doświadczenia relacji z innymi kobietami. Te relacje bywają trudne, zawiłe, pełne niedomówień czasem zazdrości i niezdrowej rywalizacji a tu autorka i rozmówczynie pokazują, że bycie w relacji z przyjaciółką,koleżanką może być pełne szczerości, wdzięczności. Opierać się na zaufaniu i wdzięczności ale wszystko to zależy od nas samych, od tego jakie my same jesteśmy dla siebie i jak na siebie patrzymy. Bo aby dać zrozumienie i akceptację bliskiej osobie, musimy lubić, rozumieć i akceptować same siebie..

Mój czas z książką na pewno był owocny, bo czuje że coś się we mnie zmieniło po lekturze. Ogarnął mnie jakiś spokój wewnętrzny, jeszcze bardziej polubiłam samą siebie

Wielką wartością dodaną jest aspekt estetyczny książki. Wydana jest naprawdę pięknie, kobieco.

To wszystko i wiele więcej kryje w sobie „Kobieta w wielkim mieście”. POLECAM !

M.

#wydawnictwowam #katarzynaolubińska #kobietawwielkimmieście

Bez kategorii

„Chciałbym, żeby dzisiaj coś sie wydarzyło” Tomasz Nalewajk

Opis wydawcy :
„Życie Marka rozpada się na kawałki(..)Jego małżeństwo to udręka, nie może jednak dokonać rozliczeń i zniknąć, jak postąpiłby dawniej. Bo teraz jest Kajtek, chłopczyk, który potrzebuje miłości i wsparcia. Marek (..) nie wie czy potrafi coś zmienić, pójść na terapię, odejść od Sylwii lub jakoś się z nią dogadać. Nęka go przeszłość, której nie da się przezwyciężyć. Alkohol, narkotyki, cień ojca – demony zamknięte w głowie. A może spokój nie jest dla niego? Może już skrzywdził synka? „

To książka o tym jak bardzo jesteśmy poszukujący i łaknący szczęścia miłości, uwagi, zrozumienia; i o tym jacy bywamy w tych poszukiwaniach zagubieni, trudni a nawet brutalni, bo autor niekiedy zabiera nas w najciemniejsze i najmroczniejsze zakątki naszej ludzkiej osobowości kreując głównego bohatera.

To opowieść o skomplikowanych relacjach, pogmatwanych związkach, wyniszczających nałogach i „trudnych domach”
Książka jest z tych gdzie nie chodzi o akcję, ale o bohatera bo to on, jego emocje i uczucia są tutaj najważniejsze. Wszystko toczy się niespiesznie, pomału i autor cierpliwie prowadzi nas przez życiorys Marka, mieszając chronologie, by podkreślić jak silnie i dobitnie wydarzenia z dzieciństwa ukształtowały go jako dorosłego człowieka.

Mocna, odważna, szczera i bardzo prawdziwa. Dość ciężka z racji poruszanych tematów, ale ważna i potrzebna. Ukazuje ludzkie dramaty, problemy z których nie potrafimy się wykaraskać a które destrukcyjnie wpływają na naszą codzienność. Marek jest dowodem że bez rozliczenia z przeszłością nie można kreować udanej przyszłości…

Mam jednak jedno wielkie ALE, książka jest BARDZO przegadana. Myślę że skrócona nawet o połowę nie straciłaby na jakości.
Autor umiejętnie oddaje emocje i robi to naprawdę sprawnie. I kiedy już czujemy co przeżył główny bohater,kiedy rozumiemy jego dramat, autor dalej ciągnie temat. I to nie staje się nacechowaniem, podkreśleniem tych emocji, ale niepotrzebnym rozciąganiem i rozwlekaniem. I to co początkowo przyspieszało bicie serca, później może zwyczajnie nudzić..
Ale podkreślę – autor ma dar przekazu. Czytając przesiąka się wręcz tą tragedią Marka. Razem z nim odczuwa się każdą najmniejszą emocje, każde uczucie. Nie każdy autor może się tym poszczycić.

Druga sprawa książka jest taka płaska, mało różnorodna. Mam wrażenie że wszystkie sytuacje jakie spotykały Marka były takie same. Obie kobiety jego życia praktycznie nie różniły się wcale. Tak samo wydaje mi się że wszyscy bohaterowie książki mają ten sam problem w domu.. Brakowało mi tutaj oryginalności ,”pomysłów” na samego bohatera i tego co go spotyka. Bo choć nie akcja jest tu najważniejsza, to czytanie w kółko o skrętach, blantach, swędzących jajach, alkoholu i niełatwym ojcu i znowu o skrętach, blantach itp itd z czasem nużyło/męczyło

Niemniej książka warta jest przeczytania, jest NAPRAWDĘ DOBRA.
Zostaje w pamięci na długo.

M

#wydawnictwocyranka #tomasznalewajk #chciałbymżebydzisiajcośsięwydarzyło #recenzjeksiążek

Bez kategorii

Żywopłoty. Maria Karpińska

Cykl wydawnictwa WAB – Archipelagi jest mi bliski(uwielbiam!) i każda książka którą czytałam do tej pory z tej serii, poruszała mnie i silnie emocjonowała. Choć jedne mniej inne bardziej to każda książka pozostawiała nostalgię,dużą dawkę refleksji i przyspieszone bicie serca.. I tym razem nie mogło być inaczej…

O czym? Żywopłoty to zbiór krótkich ale bardzo treściwych opowiadań, których głównymi bohaterami i narratorami są mężczyźni. Opowiadania podzielone na kolejne dekady życia tworzą taki całościowy przekrój ludzkiego życia i choć to nie jest jedna historia tego samego mężczyzny to opowiadania są tak skonstruowane że mogły by nią być.. i to jest genialny zabieg !

Każde kolejne „rozdziały „/ opowiadania to takie mikro światy , małe codzienności w których bohater chce zrozumieć otaczającą go rzeczywistość i siebie jakoś w niej odnaleźć, ulokować się, dopasować ..
Choć opowiadania wydają się być wyrwane z kontekstu, trochę chaotyczne to na końcu układają się w całość i dają konkretny obraz ludzkiej egzystencji i przemijalności…Każde kolejne dekady bohaterów są coraz bogatsze, spostrzeżenia treściwsze, bagaż życiowy coraz większy i mocniej są nacechowane emocjami ,(dlatego też te pierwsze podobały mi się mniej, ) a ostatnie opowiadane „Lata 70.” mnie rozwaliło na łopatki…najlepsze!

Tu ludzki żywot nie jest ukazany jakoś wzniośle, nie ma wielkich haseł i pustych sloganów jakimi karmi nas świat byśmy mogli „poczuć życie”. Nasi bohaterowie pokazują czym ono jest w ogólnym rozrachunku….
Bo tak na prawdę życie to te małe, mirko wydarzenia które dzieją się każdego dnia. Wszystkie te ukradkowe spojrzenia, proste gesty, pierwszy pocałunek, (nie)przypadkowe spotkania, odwzajemniony uśmiech, szczera rozmowa, prpste marzenia, skromne myśli, niewyszukane słowa, bliskie relacje, kawa z mamą i film z tatą, smak babcinego ciasta, zapach lata,powiew wiosny, ten pies z kulawą nogą i denerwujący sąsiad i zwykłe prozaiczne wybory, szara codzienność za oknem, …to wszystko nas tworzy, nas definiuje, nadaje sens i liczy się na ostatniej prostej, gdy doskwiera tęsknota za tym co minęło a żal rozlewa gorycz na myśl o tym co nie wykorzystane…

Żywopłoty to dla mnie afirmacja życia tu i teraz, celebracja momentów które się dzieją, bez odkładania ich na potem…To opowieść o szukaniu sensu i swojego miejsca na ziemi..
Choć znaczeń ma wiele więcej, nie sposób napisać o wszystkim

Książka niełatwa, metaforyczna, refleksyjna, trudna, ma w sobie jakiś ciężar ale ciekawa i potrzebna. Nie da o sobie za szybko zapomnieć….

Bardzo polecam.

Aż nie chce się wierzyć że jest to debiut bo pod względem”pisarskim” to jest bardzo dobra książka. Czuć warsztat, lekkość pióra a przede wszystkim czuć dojrzałość i świadomość autorki o czym pisze i co chce przekazać!i
Zdecydowanie po tej lekturze chce się więcej i czekam na kolejną książkę

M.

#żywopłoty #mariakarpińska #wydawnictwowab #wabwydawnictwo #archipelagi

Bez kategorii

Kochaj najlepiej jak potrafisz. Stefanie Stahl

To nie jest poradnik typowo związkowy więc jeśli szukacie odpowiedzi na pytania typu ” Jak utrzymać namiętność w związku?” ” Jak wzniecić żar między nami” „Co zrobić by on nie odszedł” to jej tu nie odnajdziecie.. Na pewno nie wprost!

Bo autorka nie pisze o związku jako całości , ale o indywidualnościach którego go tworzą. Aby związek był zdrowy, dobry, mocny, trwały i szczery to osoby które go tworzą muszą same być „zdrowe” wewnętrznie czyli muszą rozumieć samych siebie, swoje emocje, mieć świadomość swoich wad i tego ze zostali w jakiś sposób zaprogramowani w dzieciństwie i wyłącznie na tym autorka się skupia !
Bo jak chcemy dawać miłość zrozumienie, szczerość, dobro, wyrozumiałość partnerowi skoro sami w sobie tego nie mamy( wobec siebie)?
I tą indywidualność każdego z partnerów autorka rozkłada na czynniki pierwsze

Autorka związek analizuje z perspektywy poszczególnych osób które go tworzą, udowadniając na przykładach jak wielką rolę w tym wszystkim ma to co przynieśliśmy z naszych domów; to jak ukształtowało nas wychowanie i dom rodzinny. Każdy z nas posiada w sobie Dziecko Cienia i Dziecko Słońca.

To pierwsze dziecko cechują wszystkie te przykre i trudne doświadczenia z dzieciństwa, które nieświadomie kierują naszym postrzeganiem rzeczywistości, reagowaniem na sytuacje, odczuwaniem..
Jesteś zazdrosna? Może to wcale nie mężczyzna daje ci ku temu powody, a zwyczajnie problem jest w tobie, w poczuciu niskiej wartości i braku wysokiej samooceny, bo nie doświadczyłaś wystarczającej uwagi od rodziców?
Myślisz że twoja partnerka to wariatka bo trzyma się ciebie kurczowo i nie odstępuje na krok a ty sie dusisz w tym związku? Może to nie ona się ciebie uczepiła tylko ty masz problem z lękiem przed bliskością, bo mama w dzieciństwie nie stworzyła z tobą zdrowej relacji? Była nadopiekuńcza i nadgorliwa?

Dziecko Słońca cechuje natomiast wszystko to co w nas dobre i co dobrego dzieciństwo w nas zasiało, czyli wiara w siebie, poczucie własnej wartości, świadomość dobrych cech, samodzielności a przede wszystkim poczucie że jesteśmy kochani i ważni dla drugiej osoby
Autorka na podstawie ćwiczeń pokazuje jak walczyć z Dzieckiem Cienia (czyli z nieprawidłowym postrzeganiem siebie i rzeczywistości) i jak na wierzch wydobyć Dziecko Słońca czyli dobre nastawienie, bez zakrzywiania rzeczywistości i wiarę w siebie i ludzi.

To wszystko ma nam pomóc ukształtować siebie na nowo, poznać siebie i tym samym wspomóc stworzyć dobrą, prawdziwą, szczęśliwą relację z partnerem
To nie jest typowy poradnik, bo nie daje konkretnej odpowiedzi na pytania związkowe a wyposaża nas w narzędzia byśmy sami tą odpowiedź znaleźli..

Na pewno książka jest wartościowa, bogata w treść i dużo uświadamia, otwiera oczy i pomaga siebie uleczyć w pewnym sensie . Jestem przekonana że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie, ALE musisz drogi czytelniku się zaangażować i chcieć nad sobą popracować, bo jak pisałam wyżej dostajemy od autorki narzędzia do pracy a nie gotowe rozwiązania..

To do czego mogłabym się przyczepić to niewielka ilość przykładów, dla mnie za mało (przykład tyko dwóch par praktycznie) Do tego poczucie, że ciągle autorka pisze o tym samym, że na kolejnych stronach omawia to co pisała stronę wcześniej tyko ubiera w inne słowa i przez to bywało nudno, bo miałam poczucie „aha okej ale czytam o tym już 5 raz”
Do tego pod koniec każdego rozdziału autorka pisze „o tym właśnie jest ta książka, o tym będę pisał dalej” „to rozwinę na następnych stronach” i ma się takie poczucie że te treści omawiane są powierzchownie, płytko a ten moment rozwinięcia w zasadzie nie nadchodzi…
Forma ćwiczeń (NIE WSZYSTKICH ale większości) do mnie nie przemówiła.
Mimo prostego języka, takiego „pro czytelnik” nie jakiegoś akademickiego, to czytało mi się długo i jakoś opornie, może właśnie przez to ciągłe powielanie tych samych kwestii..
No i przede wszystkim spodziewałam się trochę czegoś innego, bardziej skupienia na relacji/ związku /byciu razem tak ogólnie niż na jednostkach/psychologicznych uwarunkowaniach każdego z nas.. trochę opis książki i jej zapowiedź sugerowały coś innego.

Ale mimo wszystko to był dobry i BARDZO wartościowy czas z książką. Bedę polecać bo uważam że ma potencjał (może nie do końca wykorzystany ale ma) do samorozwoju odbiorcy . W jakimś stopniu uczy i motywuje do pracy nad sobą i tym samym nad związkiem i pokazuje nowe perspektywy.

Dałabym 6,5/10

M.

#kochajnajlepiejjakpotrafisz #stefaniestahl #wydawnictwootwarte #recenzjeksiążek

Bez kategorii

Strupki. Paulin Jóźwik

Pola, młoda kobieta po kilku latach wraca na wieś – do domu rodzinnego, by zmierzyć się z bolesną rzeczywistością jaką jest śmierć ukochanej babki. Pola traci nie tylko bliską babcię ale i przyjaciółkę, życiową mentorkę . Traci też szansę otrzymania odpowiedzi na ważne dla niej pytania….

„Strupki” to opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i odpowiedzi na pytania „Kim jestem?”, „Skąd pochodzę?” . To książka o rodzinnych relacjach owianych tajemnicami i niedopowiedzeniami. O niespełnieniu i poszukiwaniu własnego JA. Ale też o starości, starości która niekiedy cicho zabija od środka ale nie pozwala jeszcze umrzeć….

„Strupki” to piękna, niebanalna, żywa proza. Czytanie jej to balsam dla duszy. O rzeczach niełatwych autorka pisze pięknie. O sprawach niezrozumiałych pisze z cierpliwością, a kwestie bolesne porusza dojrzale, z dużą dozą wyrozumiałości. Piękny język, wysmakowany styl i niecodzienne słownictwo bogate w metafory. A wszystko to tak łatwe w odbiorze. Autorka porusza ważne i trudne problemy egzystencjalne bez zbędnego patosu i dzięki czemu nie mierzymy się z jakimiś filozoficznymi i górnolotnymi przemyśleniami a ciekawymi, mądrymi spostrzeżeniem nad kondycją rodzinnych relacji i domu rodzinnego.Pięknie oddany klimat wsi i upalnego lata. Czytelnik przenosi się wręcz do dzieciństwa, wakacji spędzonych u babci. Pani Paulina umiejętnie dobiera słowa tworząc opisy czasu i miejsca akcji, że czytając czułam zapach babcinej drożdżówki, smak babcinego kompotu. Poczułam zapach babcinych ubrań i domu…

Autorka odkurzyła moje własne wspomnienia odłożone gdzieś w mojej głowie…… Myślę że to duża umiejętność pisarska by w tak niebezpośredni sposób,niespostrzeżenie obudzić w czytelniku uśpioną część przeszłości i zachęcić do odpowiedzi na pytanie : A skąd ja pochodzę? Co oznacza dla mnie że mam taką a nie inną przeszłość, w takim a nie innym domu..?

Rzetelnie i prawdziwie także ukazana społeczność wiejska i mentalność ludzi starszych…
Ciekawi bohaterowie, z duszą.

„Strupki” to spora dawka refleksji i powrotu do korzeni..
Dla czytelnika lubiącego prozę niekomercyjną, niecodzienną, tą która nie mówi o wszystkim wprost…

M

Bez kategorii

Mama lama, czyli macierzyństwo i inne przypadłości życiowe. Anna Weber i Aleksandra Woźniak

Tak jak każdy wierzący powinien mieć w domu biblię tak nie przesadzę jeśli powiem że każda mama (a w szczególności „świeżo upieczona” mama) powinna tę książkę mieć na półce!
Uwielbiam Mamy Lamy za tę ich naturalność i swobodę którą zarażają; za luźne ale nie luzackie podejście do macierzyństwa; za nienarzucanie opinii i metod wychowawczych a mądre dzielenie się swoim doświadczeniem; za ich otwartość i chęć solidaryzowania się z innymi mamami/ kobietami.Takie są na kanale i taka jest  ta książka..

Ola i Ania piszą o macierzyństwie i wszystkich jego blaskach i cieniach, o emocjach w połogu, o walce z samą sobą, o rolach matki i żony, o przewartościowaniu i przewróceniu życia do góry nogami po urodzeniu malucha. Generalnie o wszystkim z czym musimy się uporać jako młode mamy. Żałuje jednego!  Że ta książka nie została wydana 3 lata temu, gdy w pierwszych miesiącach swojej przygody z macierzyństwem miotałam się z tymi wszystkimi nowymi i niezaznanymi dotąd emocjami, gdy pogubiłam się w tym macierzyńskim świecie . Wiem że ta książka byłaby dla mnie ratunkiem i szybciej „poskładałabym się do kupy” Niemniej teraz gdy przepracowałam pewne rzeczy, rozumiem więcej i jestem po drugim dziecku, ta książka utwierdziła mnie w przekonaniu że żadnych emocji nie można się bać, że wszystko co jest niezrozumiałe i trudne jest normalne i jest okresem przejściowym. Wszystko o czym Panie pisały rozumiałam i czułam że w większości piszą o mnie samej.. Czytając czułam, niezwykłe zrozumienie ze stron Mam Lam i taką solidarność babsko-matczyną. 
Jednocześnie zostałam zarażona sporą dawką luzu, swobody w byciu mamą. Naszpikowana życzliwym słowem i jakąś taką pozytywną KOBIECĄ, dobrą energią.

Do tego książka napisana jest lekko, w sposób niezwykle ciepły i przyjemy. Momentami zabawny ale w  tym śmieszkowaniu nie ma pustych treści a  jest merytoryczna wiedza i cenne doświadczenie ! Brawo! Do tego wydana jest naprawdę ładnie, prosto, w takim wysmakowanym guście. Zdjęcia rodzinne autorek dodają takiego domowego, uroczego klimatu!

Książka składa się z obszernych 10 rozdziałów. W każdym na przemiennie poznajemy punkt widzenia Oli i Ani na poruszane zagadnienie. Oto niektóre tytuły rozdziałów :
– Czy macierzyństwo zmienia na lepsze?
– Jak poznać że jestem dobra matką?
– Czy to wstyd że mam dość macierzyństwa ?
– Dlaczego to dziecko tyle płacze?
– Jak ogarnąć własne dzieci?

I tak jak prowadzą odcinki, tutaj w książce też niczego nie narzucają i nie przekonują do swoich racji. Ta książka działa na zasadzie :  Co chcesz to od nas weź, przemyśl, zastanów się, logicznie porównaj ze sobą ale nie naśladuj ślepo, bo ty sama droga mamo wiesz co dla ciebie i twojej rodziny jest najlepsze, ale jedno zapamiętaj WYLUZUJ!

To był owocny i w pewnym sensie rozwojowy czas z książką bo doświadczenie, uwagi i spostrzeżenia dziewczyn pozwalają spojrzeć na siebie jako mamę i macierzyństwo z nowej perspektywy, takim świeżym okiem, inaczej. Dużo miałam przemyśleń w czasie lektury i na pewno będę do niej wracać by w chwilach zwątpienia wzmocnić się dobrym słowem i naładować wyluzowaniem 🙂
Cenię tę książkę za jej prawdziwość i autentyczność. Autorki przekonują szczerością a to że tak otwierają się przed czytelnikiem jest wielką wartością dodaną. Bo nic tak nie inspiruje i nie motywuje do zmian jak dzielenie się doświadczeniem i przemyśleniami z innymi,


Mamy Lamy dziękuje ❤ ta książka to najlepszy prezent urodzinowy jaki mogłam sobie sama sprawić !

M.