
Chyba ponownie mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią
Krysia to książka o tym jak żyć by być szczęśliwym tak po prostu, zwyczajnie i jak umieć doceniać dobijającą niekiedy rzeczywistość …czyli przepis na radość z życia według 5latki..
Mam problem z tą książką, bo wywołuje we mnie skrajne emocje..
Bo z jednej strony okej, super pomysł na książkę – ukazanie świata oczami rezolutnej pięciolatki – Krysi. Autorka na jej przykładzie pokazuje jak wiele zyskałby świat i my dorośli gdybyśmy nigdy nie gubili tej dziecięcej prostoty i beztroski. Od dzieci nie tyle można się uczyć co trzeba! Sama wiele siły, motywacji, odczuwania radości z malutkich rzeczy czerpię od swoich synów i widzę jak to zmienia i ułatwia postrzeganie rzeczywistości.
Anna Ciarkowska- autorka Pestek pisze „Ta książka uczy słuchać uważniej, myśleć prościej, dostrzegać więcej” i tak jest w pewnym sensie. To nie jest poradnik jak być idealnym rodzicem i jak wychować dziecko na błyskotliwego człowieka, ale przytaczane sytuacje z życia autorki i tytułowej Krysi dają do myślenia, podkreślają to co w życiu ważne i najbardziej istotne a rodzicom przypominają że NIE MA IDEALNYCH RODZICÓW !
Do tego ładny język, wyjątkowy styl, urocze wydanie. Autorka nadała tej książce niezwykłego klimatu, osobliwego ducha. Czyta się szybko.
ALE! Pomysł choć dobry, moim zdaniem niewystarczająco wykorzystany. Jakościowo książka wypada średnio, bo ciekawych spostrzeżeń autorki i uwag wartych przemyślenia nie ma zbyt wiele. Dużo refleksji się powtarza i czytając miałam poczucie „ej to już mówiłaś” „o tym już było” Do tego na 234 strony tekstu nie ma za dużo, chyba specjalnie została trochę powiększona czcionka by książka była grubsza . Przerost formy nad treścią.
To co nie podobało mi się najbardziej to pewne kwestie światopoglądowe które tutaj dość mocno były zaznaczane. . Autorka „przekona każdego że chłopcy mogą malować paznokcie na czerwono i zakładać sukienki z tiulem” okej – jej sprawa, jej sposób wychowania i podejścia do życia nie mi to oceniać ALE z jej wypowiedzi wyczuwałam, że ci rodzice którzy na to nie pozwalają to są źli, zacofani i w ogóle jak oni mogą tak krzywdzić swoje dzieci…Przecież nie dają im wolności i przestrzeni do bycia sobą… Hmm czy autorka może tak oceniać?
Mam odmienne zdanie w tej kwestii i nie będę tego poruszać bo każdy wychowuje jak chce i wedle własnych wartości ale czytając czułam, że skoro nie ubieram synowi spódniczki to go krzywdzę i nie daję odpowiednich warunków do prawidłowego rozwoju…. To kwestia chyba bardziej osobista i subiektywna czyż nie? Dlaczego autorka daje sobie prawo do pisania że jej podejście jest dobre i koniec a wszystkie inne są złe? Pani Michalina piszę w sposób narzucający jej własny światopogląd, jednocześnie sugerując że każdy odmienny jest zły i nieodpowiedni na dziecka. Trochę to dla mnie jest słabe, bo pisze o szanowaniu inności ale podejścia innych nie rozumie..
Niemniej wiem że nie musimy się zgadzać, i książkę oceniam pod wieloma innymi względami. Doceniam szczerość i autentyczność przekazu Pani Michaliny, to że się otworzyła przed czytelnikiem .
Czy polecam? Ciężko powiedzieć. Nie zgadzam sie na pewno z wszechobecną w internecie opinią że książka jest z tych którą „musi przeczytać każdy rodzic” .. bo to nie ten kaliber. Nie jest to lektura która oświeca i zwraca uwagę na coś nowego i odkrywczego, ale na pewno daje się zapamiętać.
M.