
O czym ?
Posy, 70letnia kobieta matka dwóch synów, kochająca babcia, właścicielka starej wielkiej rodzinnej posiadłości wiedzie spokojne życie w malowniczej miejscowości w której się wychowywała. Jej spokój pewnego dnia zaburza spotkanie z ukochanym sprzed lat. Possy nie tylko dowie się od Freddiego
dlaczego 50 lat wcześniej ukochany bez słowa ją porzucił ale także odkryje że w ścianach jej ukochanego domu kryje się wiele tajemnic…
„Pokój motyli” to opowieść o miłości i różnych jej odcieniach, o rozliczeniu się z przeszłością i niepewnością przed przyszłością. O stracie, wybaczaniu i zaczynaniu od nowa… Gdy słyszę „saga rodzinna” to od razu mnie odrzuca bo obyczajówki typu „sagi rodzinne” kojarzą mi się źle, mało ambitnie, wiejące tandetą, gdzie ” każdy z każdym” jak w Modzie na Sukces. Coś na kształt płytkich i tanich telenoweli więc nie czytam ich praktycznie wcale. Jeśli obyczajówka to taka na wysokim poziomie, ambitniejsza, gdzie autor w sposób nieprzeciętny ale naturalny pisze o tym co zwyczajne i codziennie, z nutą psychologii i zmysłu obserwacji.
Dlaczego więc zdecydowałam się na „Pokój motyli” skoro to sama esencja
rodzinnych zawiłości, relacji, powrotów do przeszłości, samych sekretów?
Pomijam dobre recenzje i oceny, ale zdecydowałam się na tą książkę głównie dlatego, że nazwisko autorki zapamiętałam z książki „Sekret Heleny” , która mnie oczarowała a sama autorka bardzo zaskoczyła umiejętnością narracji, bo prowadzi ją tak że wciąga czytelnika w swój świat i nie sposób z niego wyjść. Tak też było tym razem. Pokój Motyli czyta się niczym fascynujący thriller. Książka mimo swojego gatunku bardzo wciąga czytelnika, budzi jakieś napięcie i stopniowo dawkuje emocje. To wielka umiejętność by o takich no można by powiedzieć banalnych sprawach rodzinnych pisać ta ciekawie i interesująco.
Gdzieś czytałam że Pani Lucina Riley jest nazywana królową swojego gatunku i coś w tym jest na pewno. Bo nawet ci nielubiący obyczajówek po jej książki sięgają chętnie.
Prócz umiejętności prowadzenia narracji autorkę wyróżnia sposób kreacji bohaterów. Którzy są niezwykle prawdziwi, naturalni.. Oni nie są idealni ale w tej nie idealności bardzo prawdziwi właśnie przez co ich historie i doświadczenia tak bardzo trafiają do odbiorcy. Z każdym można się utożsamić, każdego polubić nawet tego „złego” bo autorka nie ocenia bohaterów w żaden sposób, bo przecież któż z nas nie popełnia błędów?
Z książki płynie takie ciepło. Autorka daje miejsce na refleksje, zastanowienie się nad kondycją własnych relacji rodzinnych i skutków podejmowanych decyzji.
Bardzo polecam. To był przyjemny czas z książką.
Jeśli do czegoś miałabym się przyczepić to może przewidywalność pewnych wątków i niekiedy brak wyważenia. Niektóre sytuacje działy się zbyt szybko, nie było przedstawienia procesu i tworzenia się pewnych relacji między bohaterami.
M.